|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
karolaczyk
Gość
Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Międzyrzec Podlaski Płeć:
|
Wysłany: Wto 17:38, 04 Maj 2010 Temat postu: Przeczucie [+16] (prolog+1 rozdział) [6.V.2010r.] |
|
|
Prolog
Z perspektywy Luizy:
Wszystko zaczęło się pierwszego dnia wakacji, a właściwie drugiego dnia wcześnie rano. Obudziłam się o 2:34, zalana potem, miałam koszmarny sen. Przyśniło mi się, że jest słoneczny dzień i jedziemy z rodzicami samochodem, bardzo nam się śpieszyło, ale po drodze zdarzył się wypadek. Dziwiłam się bo nie było z nami Sandry, co nigdy się nie zdarzało, zawsze jak gdzieś jechaliśmy byliśmy w komplecie. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę zabezpieczonego miejsca. Przepuścili nas bez żadnych pytań, to też było dziwne. Wsiedliśmy do jakiejś ciężarówki, strasznie mi było zimno, choć przecież na dworze było ponad 20 stopni. Wewnątrz panowała ciemność, minęło kilka chwil zanim moje oczy przyzwyczaiły się do otoczenia. Nagle ktoś wybuchnął głośnym szlochem, poznałam go. To była moja mama. Spojrzałam na nią. Miała zapuchnięte oczy, wpatrywała się tępo przed siebie. Podążyłam za jej wzrokiem. Patrzyła na stół umieszczony na środku pomieszczenia. Nie wiedziałam dlaczego wyprowadziło ją to z równowagi. Zawsze była opanowana. Więc musiała naprawdę się przestraszyć. Chciałam pokazać mamie, że tam nic nie ma. Podeszłam do stołu, czułam niemiłe kłucia w okolicach serca. Złapałam folię okrywającą coś co leżało na stole. Coś w głowie ostrzegało mnie : Nie rób tego! Już wiedziałam co tam jest. Ale musiałam ją zobaczyć. Nie chciałam nawet dopuścić do siebie myśli, że to może być prawda. Ścisnęłam filię, którą ciągle trzymałam w ręce, i mocno szarpnęłam. . .
Rozdział 1
Mama wpadła do mojego pokoju i zdenerwowana, pytała czy nie wiem czasem gdzie poszła Sandra. Owszem wiedziałam, ale nie mogłam jej powiedzieć, obiecałam. Więc przecząco pokiwałam głową, krzyżując za plecami palce. Zaczęła płakać. Nie wiedziałam co jest grane. Płakała dlatego, że ją okłamałam? I wtedy zadzwonił telefon. Odebrał tato z aparatu na dole. Słyszałam tylko połowę rozmowy ale i tak nie zapowiadało się wesoło.
- Halo? Tak, macie coś nowego? – Chwila przerwy.
- Co?! Gdzie?
Przez chwile milczał najwyraźniej ktoś coś mu tłumaczył.- Dobrze, zaraz tam będziemy. – odłączył się. Wiedziałam, że wchodzi na górę, nie wiem jak ani skąd to wiedziałam ale po prostu wiedziałam. Kiedy trzeci stopień jak zwykle zaskrzypiał, byłam już tego pewna. Nie pomyliłam się, stanął w drzwiach mojego pokoju.
- Dzień Dobry, Karol ! – uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Gdybym go nie znała pomyślałabym, że wszystko jest w porządku, ale nie było, to też wiedziałam ale nie miałam pojęcia skąd. Znowu.
- Cześć tato- odparłam.
- Mario, możesz zejść do kuchni i mi pomóc? – zwrócił się do mamy, nadal uśmiechając się do mnie serdecznie. Mama spojrzała na tatę i wyszła bez słowa, zatrzymała się jednak w drzwiach, spojrzała na mnie, swoimi pięknymi, brązowymi oczami w których dojrzałam świeże łzy.
- Pośpij jeszcze, kochanie – i wyszła z pokoju, tato odwrócił się na pięcie i wyszedł za nią. Zamknęli drzwi. Nigdy nie zamykali drzwi, i zawsze kazali mi wstać gdy tylko wiedzieli, że nie śpię. Cos tu jest nie tak. Wstałam z łóżka i otworzyłam po cichu drzwi. Zeszłam na dół, omijając pechowy trzeci stopień, stanęłam pod drzwiami do kuchni. Od kiedy skończyłam siedem lat zawsze robiłyśmy tak z Sandrą, żeby posłuchać, gdzie schowali prezenty choinkowe dla nas, później udawałyśmy, że ich szukamy i zupełnie przypadkiem je znajdowałyśmy. Miałyśmy przy tym niesamowitą frajdę. Rodzice chyba też. Kochałam rodzinne, wieczorne zabawy. Za każdym razem świetnie się bawiłam. Ale teraz nie było mi do śmiechu, wręcz przeciwnie, chciałam płakać, wtulić się w poduszkę i zanieść się szlochem a potem . . .
- Marysiu, posłuchaj, znaleźli ją.- usłyszałam głos ojca i skarciłam się w myślach, bo wspanialszego momentu na wspominanie nie mogłam znaleźć.
- To na co jeszcze czekamy? Jedźmy tam. – odpowiedziała matka
- A co z Karoliną? Nie powinniśmy jej powiedzieć?
- Najpierw upewnijmy się, że to na pewno ona.
- Masz racje. Sprawdźmy to.
- Pójdę i powiem jej, że wychodzimy- Nie, tylko nie to – pomyślałam- przecież zorientują się, ze tutaj jestem.
-Nie, nie idź. Krzyknij tylko. Może rzeczywiście zasnęła. Idę odpalić samochód. - usłyszałam jak otwiera drzwi wejściowe i jak one się za nim zamykają.
- Masz racje. KAROOLA WYYCHODZIMY!- krzyknęła mama.- PRZYYNIEŚĆ CI COOŚ?!W domu zapadła chwila ciszy. Wstrzymałam oddech, żeby nie zdradzić swojej obecności. Na dworze usłyszałam, dźwięk odpalanego samochodu. Kilka kroków i dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach wejściowych. Zostałam sama. Ześlizgnęłam się po ścianie i usiadłam. O czym oni mówili? Kogo znaleźli? Sandrę? Nie wydaje mi się, żeby tu chodziło o nią. Ale dla jasności, poszłam na górę po komórkę i wybrałam alarmowy numer Sandry, który miałam tylko ja. Odebrała po trzech sygnałach.
- Tak?
- Cześć Sandra.
- No cześć, siostrzyczko.
- Gdzie jesteś?
- Góra dwie minuty i jestem u ciebie w pokoju. Rozłączyła się. Nienawidzę, kiedy to robi. Ale muszę, przyznać ma wyczucie czasu, nie minęły owe dwie minuty, a ona już siedziała wyciągnięta u mnie na łóżku.
- To co się dzieje?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez karolaczyk dnia Czw 19:57, 06 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Rossbell
Gość
|
Wysłany: Wto 17:39, 04 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Nie chcę się czepiać bo to nie moja robota ale gdzie oznaczenia? Przeczytaj regulamin to nie boli.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
Fanatyk
Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świat. Płeć:
|
Wysłany: Śro 19:45, 05 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Oznaczenia są, można komentować.
Nie ogarnęłam tego tekstu. Jakiś taki... nijaki. Nie wiem. Zbyt naciągane może. Nie wiem, naprawdę. Mam nadzieję, że z biegiem czasu się to zmieni i będzie coraz lepiej.
Błędów nie szukałam-lenistwo.
Ave Wena,
Sonea.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
karolaczyk
Gość
Dołączył: 04 Maj 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Międzyrzec Podlaski Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:57, 06 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział 2
Z perspektywy Filipa:
Siedział na cmentarzu, była noc. Co ja tu robie? – pomyślał – Lunatykowałem? Nigdy tego nie robiłem! Spojrzał na prawy nadgarstek, ten z zegarkiem, który podarowała mu jego matka tuż przed śmiercią, nie wiedział wtedy, że widzi ją ostatni raz. Była godzina 2:34. Rozejrzał się, siedział na ławce naprzeciwko jakiegoś nagrobka. Leżała tutaj niejaka Karolina Dymowicz, Nie znam nikogo takiego, co ja tutaj robie? –pomyślał. Idę do domu! Wstał z ławki i pomaszerował w stronę swojej ulicy. Nie przeszedł nawet 20 metrów jak czyjaś dłoń zacisnęła się na jego ramieniu.
- Zaczekaj synu…
* * *
Z perspektywy Luizy:
- Nie jestem pewna. . .
- Nie jesteś pewna? Czego? Och, ta Sandra. . . Kocham ją nad życie. Zawsze umie mi pomóc w kryzysie. No może nie zawsze. Pamiętam jak kiedyś powiedziałam jej, że zakochałam się w chłopaku, to była moja pierwsza wielka miłość, miał na imię chyba Mikołaj, najpierw zaczęła się strasznie głośno śmiać, ale zaraz potem się uspokoiła i powiedziała, że jeżeli naprawdę tak mi na nim zależy to gdy tylko go zobaczę mam do niego podejść i go pocałować. Więc podeszłam. Nie było to mądre, ale nie z winy Sandry tylko mojej, bo podeszłam do niego gdy grał razem z chłopakami w piłkę nożną, i gdy tylko do niego podeszłam dostałam w brzuch piłką, tak że się zachwiałam i runęłam na ziemię jak kłoda. Chłopcy oczywiście zaczęli się śmiać, a ja wstałam i uciekłam jak z procy strzelił. Oczywiście nikomu o tym nawet nie wspomniałam. Nawet San…
- Ziemia do Karola!- przywrócił mnie do życia głos mojej starszej siostry – O czym ty myślisz?
- Przepraszam – uśmiechnęłam się przepraszająco – O czym mówimy?
- Boże! Co ja z tobą mam!- udała zezłoszczoną- Właśnie miałaś mi coś powiedzieć.
- A tak . Mam złe przeczucia.- spojrzałam na nią, na jej piękną twarz, bystre, zielone oczy – Uważam, że trzeba zrobić akcje.
- Tą co zwykle?- mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
- Tą co zwykle- odmrugnęłam do niej.
- Wchodzę w to – dodała z uśmiechem– jeden za wszystkich i wszyscy za jednego.
***
- Ty stoisz na czatach czy ja?- zapytałam Sandrę
- Ty stój ja odwale czarną robotę- odparła- tylko pamiętaj, pilnuj taty, żeby nie wszedł tutaj, jak będę wypytywać mamę.
- Jasne – wywróciłam oczami – wiem co mam robić. Nie martw się.
- Dobra, to zaczynamy-spojrzała na mnie – odwróć się.
- Po co?
- Nie pytaj! Odwróć się!- wiedziałam co chce zrobić, ale posłusznie się odwróciłam .Tak jak myślałam, dostałam kopniaka tzw. na szczęście.
- Dzięki- mruknęłam.
- Nie ma problemu- uśmiechnęła się- Teraz ty.
- Z przyjemnością- odparłam z szerokim uśmiechem, tę część lubiłam najbardziej.
***
Tatę, znalazłam tak jak się spodziewałam w bibliotece, uwielbiał tam przesiadywać i czytać mnóstwo książek. Mama często się na niego za to denerwowała, ale nigdy nie na dłużej niż na godzinę.
- Cześć tatku- uśmiechnęłam się – Nie przeszkadzam?
Spojrzał na mnie tak jak by widział mnie po raz pierwszy w życiu, co mogło oznaczać tylko jedno ,mianowicie, że mu przerwałam. Strasznie tego nie lubił, ale nigdy nie dał tego po sobie poznać.
- Cześć córuś – przywitał się ze mną- Nie skądże. Właśnie skończyłem czytać – spojrzał na mnie i zzieleniał.
- Stało się coś? – zapytał, wstając – Coś cię boli?
- Nie skąd dlaczego?- tym pytaniem wybił mnie z rytmu.
- Nie tylko, jesteś dziwnie blada.
- Blada? – Nic nie rozumiałam. Zawsze miałam ciemną karnacje i nikt nigdy nie powiedział mi że jestem blada – -Wydaje ci się.
- Być może – znowu się do mnie uśmiechnął.
Ojciec wstał. Przestraszyłam się, Przecież nie może teraz wyjść! – myślałam. Sandra mnie zabije.
- Idę do kuchni, przynieść ci coś? – rzucił prze ramie.
- Nie, dziękuje. Może ja pójdę – miałam nadzieję, że się zgodzi, ale nadzieja matką głupich, a po za tym miałam wrażenie, że się nie zgodzi.
- Nie trzeba. Możesz za to iść ze mną- nie miałam wyjścia. Ruszyłam za nim. Przepuścił mnie w drzwiach i zaraz się za mną zrównał. Gdy doszliśmy do kuchni Sandry już nie było. Zapytałam więc mamy gdzie ona jest, na co ona, że poszła się położyć. Położyć ? Sandra? Nie możliwe! Poszłam w stronę jej pokoju. Zapukałam do drzwi. Nikt nie odpowiedział. Zapukałam znowu. Cisza. Otworzyłam drzwi. To co zobaczyłam po ich otworzeniu, zaparło mi dech w piersiach. Sandra – moja starsza o dwa lata siostra, ta zawsze naj. . ., kapitan cherleederek, uczennica klasy maturalniej z najlepszymi ocenami, królowa wszystkich balów, wysoka, szczupła brunetka o zielonych oczach, zapraszana na wszystkie imprezy, mało tego dobrej zabawy nie mogło być bez Sandry; leżała na łóżku i . . . płakała. Nigdy wcześniej nie widziałam jej w takim kiepskim stanie. Co więcej ona nigdy nie była w takim stanie!
- Sandra? –podbiegłam do niej – Sandra! Co się stało?! Powiedz mi! – zażądałam
- J-ja . . . nie mogę- wychlipała, znowu tuląc się w poduszkę tamując w ten sposób łzy, które w ogromnych ilościach spływały jej po twarzy. Pogłaskałam ją po włosach, cicho pocieszając, choć nie na wiele się to zdało.
- Powiedz mi co się stało – spróbowałam jeszcze raz.
-Pa-amiętasz tą na-aszą a-akcję? –zapytała czkając.
- Tę co miałaś wyciągnąć z mamy co się stało, a ja w tym czasie miałam zagadać tatę?
- Yhy – przytaknęła
- Nie udało się?- zapytałam – Nie przejmuj się tym. Możemy spróbować jeszcze raz.
- Nie-e o-o to cho-odzi.
- A o co?
- Udało się.
- To super. – ucieszyłam się, ale coś mi tu nie pasowało, dlaczego Sandra w takim razie płacze?- Więc dlaczego płaczesz?
- Właśnie dlatego.
- Nie rozumiem. Znowu zalała się łzami, mamrocząc coś cicho pod nosem.
- No już, kochana. Ciii. Uspokój się.
-Nie-e Mo-ogę.
- Powiedź mi co się stało, to ci pomoże.
- Dobrze ale-e to nie bę-ędzie takie pro-oste- czkawka jeszcze jej nie puściła.
- Spróbuj. –podpowiedziałam.
- Wiesz, że be-ez względu na-a to i tak będzie-emy siostra-amii i najlepszymi-i przyjacó-ółkami, prawda?
- Oczywiście- zapewniłam. Nie podobał mi się ten ton.
-Więc powiem to jak na przyjaciółkę przystało, prosto z mostu, dobrze? – była przybita, dało się to wręcz zobaczyć.
- A ja to przyjmę jak na przyjaciółkę przystało- przyrzekłam.
- Dobrze, więc . . . –zaczęła, widziałam, że ledwo zapanowuje, żeby znowu nie wybuchnąć, znałam ją aż tak dobrze, w końcu była moją siostrą i przyjaciółką od serca.
- Nie jesteś moją siostrą. . .
Rozdział 3
Z perspektywy Filipa:
Chciał krzyknąć- ale nie mógł wydobyć z siebie, żadnego dźwięku. Coś ewidentnie ścisnęło jego ramie, ale to jeszcze nic. Chyba, że się przesłyszał. Czy rzeczywiście usłyszał „synu”? Jego matka zginęła w tym cholernym wypadku. Dobrze, że mam człowieka tzw. ojca. – pomyślał – inaczej trafił bym do Domu Dziecka. Jak Marcin. Ciekawe co się z nim dzieję.
- Synu. . . ? – znowu to samo. Mam zwidy? Nie możliwe, a może. . .
- Nie przesłyszałeś się. – ktoś powiedział jakby czytając mu w myślach. – Ja tutaj jestem. I potrafię czytać ci w myślach.
- Więc przestań! – krzyknął.
Odwrócił się, żeby spojrzeć na nieznajomego. Co do cholery. . . ? Nikogo tam nie było. Prychnął w myślach. Naprawdę mam coś nie tak z głową. Odwrócił się by ruszyć w drogą do domu.
Stanął, wstrząśnięty tym co zobaczył. Tuż przed nim stała kobieta. Była ubrana na biało, biło od niej jakieś światło. Bał się ale, gdy tylko ją ujrzał poczuł ulgę. Co to ma być? – myślał – Kto to jest? Dlaczego mam wrażenie, że ją znam?
- Znasz mnie, synu- powiedziała tajemnicza kobieta – Nie bój się mnie.
- Nie możesz być moją matką! Ona zginęła! – krzyknął
- Wiem co czujesz. Ale to nie ona była twoją matką. – powiedziała spokojnie.
- Więc kto? Może Ty?- spytał z sarkazmem, Dlaczego nie czuję nic poza ulgą?
-Tak. Ja jestem twoją matką.- uśmiechnęła się do mnie. Ostatnie co pamiętał był jej uśmiech, był taki piękny. Ona była taka piękna! A potem była tylko ciemność.
***
Z perspektywy Luizy:
- O . . . czym . . . ty . . . mówisz?! – nie panowałam już nad sobą – oczywiście, że jestem twoją siostrą!
- Ta-ak ale ni-ie ro-odzoną. – wychrypiała – Nie-e ro-odzo-oną.
Nie dotarł do mnie sens tych słów.
- To nie możliwe – uśmiechnęłam się do niej i objęłam ją w pasie – To wielka pomyłka.
Spojrzała na mnie, spod zapuchniętych oczu. Pokręciła głową i znowu zaczęła płakać. Gdy się uspokoiła powiedziała tylko:
- Ja też, nie mogłam się z tym pogodzić, ale to prawda!
- Niemożliwe!
- A jak wyjaśnisz to że mamy inne grupy krwi? Ja mam tą co mama, a ty?
- Ale. . .
- Wiem w szpitalu powiedzieli, że to połączenie krwi mamy i taty, ale to nie prawda!
- Ale. . .
- A jak wyjaśnisz to, że nie jesteśmy do siebie ani trochę podobne? Gdybyśmy naprawdę były tymi cholernymi siostrami to tak by nie było!
W końcu dodarło do mnie co ona chciała mi powiedzieć. Nie jesteśmy siostrami. Ona jest córką moich rodziców. Nie. Nie moich rodziców. To nie są moi rodzice. To nie jest moja siostra. To nie jest moja rodzina. Więc gdzie jest moja rodzina?! Jestem sierotą?! Wyrzucą mnie?! Kim ja naprawdę jestem?! Te pytania nie dadzą mi spokoju! Musze wiedzieć! Co się ze mną stanie? Wiec kogo oni znaleźli? Moją matkę? Ojca ? czy naprawdę chce ich poznać? Ludzi którzy porzucili mnie jak śmiecia?! Których być może nie obchodzi co się ze mną teraz dzieje?!
- Karol. . . przepraszam cię, nie powinnam była nic ci mówić, ale wierz mi nic się nie zmieni – nadal będziemy siostrami i to już zawsze będzie twoja rodzina. . . i nigd. . .
- Kogo oni znaleźli? – spytałam jej, przerywając w niegrzeczny sposób.- od kiedy o tym wiedzą? – głos mi się załamał. Spojrzała na mnie błagalnie i nowe łzy pociekły po jej bladych policzkach. Nie pozwoliłam by odwróciły moją uwagę od odpowiedzi Sandry.
- Ni-ie wie-em- powiedziała. Nigdy nie umiała kłamać, ale tym razem postarała się bym jej uwierzyła. Nic z tego – pomyślałam.
- Wiem, że wiesz – zamknęłam w swoich rękach jej ręce – Powiedz mi – poprosiłam – Daj mi szanse odnaleźć swoją rodzinę.
- To jest twoja rodzina- wychlipała, patrząc mi w oczy.
- Wiem o tym – nie chciałam jej urazić, bez względu na wszystko ją kochałam – Ale ja mówię o prawdziwej rodzinie o swojej prawdziwej mamie, która być może mnie nie chce. O moim prawdziwym tacie, który być może mnie nie kocha.
- Nie mów tak, na pewno cię kochają – pocieszyła mnie nadal patrząc mi w oczy.
- Nie uważasz, że gdyby tak było to by mnie ni porzucili?- odwróciłam wzrok od jej zielonych oczu. Nie mogłam już wytrzymać, czułam się taka samotna, taka opuszczona. Pierwszy raz w życiu wiedziałam jak to jest nie mieć nikogo. To straszne.
- A ty nie uważasz. . . choć troszeczkę. . . no nie wiem. . .
- Wyrzuć to z siebie.
- Że. . . może. . . wiem, że to nie będzie miłe, ale. . . nie masz wrażenia, że dobrze jest jak jest, żałujesz?
- Pytasz czy żałuje, że trafiłam do waszego domu?
- yyyy. . . tak.
- Nie, nie żałuje – powiedziałam przyciągając ją do siebie i tuląc. – kocham was jak prawdziwą rodzinę.
Widać było, że dało jej to ulgę, ale zaraz kolejny grymas pojawił się na jej twarzy.
- Więc dlaczego chceż od nas odejść? Spytała na jednym wdechu.
- Nie, nie chce od was odchodzić – gdy to powiedziałam zdałam sobie sprawę, że to prawda – Chciałabym z wami zostać, ale chciałabym znaleźć swoich rodziców, albo kogoś z ich najbliższych.
- Obawiam się, że nie musisz. . . – usłyszałam za plecami. Odwróciłam się błyskawicznie. W drzwiach stali moi rodzice. Zapomniałam. Już nie są moimi rodzicami. Ale. . . Ona miała czerwone zapuchnięte oczy, a on smutek wyrysowany na twarzy. Kochałam ich. Przez 16 lat byli moimi rodzicami. Uśmiechnęłam się do nich łagodnie. Ona podbiegła do mnie i rzuciła mi się w ramiona. Uścisnęłam ją, posyłając uśmiech w stronę „ojca”. Wyraz jego twarzy zmienił się na trochę szczęśliwszy.
- Naprawdę was kocham – powiedziałam łamiącym się głosem.
- My ciebie też – powiedziała cała trójka zgodnie i wszyscy wybuchliśmy szczerym śmiechem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|