Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Mika [B] prolog+ 2 rozdziały [15 grudnia 2010]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Obyczajowe/Psychologiczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kot373
Gość



Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:20, 15 Gru 2010    Temat postu: Mika [B] prolog+ 2 rozdziały [15 grudnia 2010]

Już czuję, że mnie objedziecie, ale chcę poznać opinię osób bezstronnych Smile

__________________________________________________________

Prolog
Wybrane

Luciano Feuro postawił kolejny niepewny krok w stronę lotniska. Wiedział, że musi tam iść. Że musi ją znaleźć. Bez niej… Bez niej to nie będzie miało sensu. I tak się najprawdopodobniej stanie. Przecież nie wiedział nawet, jak wygląda! Jedyne wiadomości, jakimi dysponował, to jej imię, oraz miejsce zamieszkania. I właśnie dlatego, że wie to drugie, pójdzie teraz na lotnisko, kupi bilet do Polski i posłuszne tam pojedzie, nie zwracając uwagi na swoje emocje. Zrobi to, bo tak właśnie trzeba. A jeśli się poszczęści, za jednym zamachem znajdą się też dwie kolejne. Bo to właśnie one są potrzebne. One są wybrane


1. Powrót
Marika Wolińska stanęła pod drzwiami swojego mieszkania. Miała dwadzieścia jeden lat i właśnie wróciła ze stypendium w Mediolanie. Wydęła kształtne wargi i pogrzebała przez chwilę w torebce, usiłując znaleźć klucze.
Gdyby ktoś wyjrzał w tym momencie na klatkę schodową, zauważyłby czarnowłosą dziewczynę z oczami w kolorze jasnego piwa, w których malowała się furia. Marika zgrzytnęła zębami i przekręciła w zamku klucze z breloczkiem w kształcie krowy.
W jej mieszkaniu panował taki sam nieład, jak przed wyjazdem i wcześniej. Na obrotowym krześle przy biurku leżały kolorowe ubrania- dżinsy i bluza z Kubusiem Puchatkiem. W całym domu pachniało czekoladą. Marika odrzuciła włosy z czoła i ruszyła do wnętrza.
Uważała, że to dom jak każdy inny. W zasadzie nie dom, a trzy przestrzenne pokoje, kuchnia i łazienka, usytuowane w jednej z kamienic przy rynku. Pomalowane pastelowymi farbami, gdzieniegdzie ustawione meble w nieco staroświeckim stylu. Każdy architekt by się zachwycił. W Piotrkowie nie było wiele takich mieszkań i Marika zastanawiała się, jak ona je w zasadzie zdobyła. Pracowała w pizzerii, a zawsze spłacała czynsz i rachunki. To musiał być jakiś cud.
Dziewczyna rzuciła torebką na fotel i włączyła radio. Usłyszawszy jakąś rzewną balladę, zmieniła stację. Nie cierpiała wszystkiego, co było smutne albo nastrojowe. Dlatego też podjęła studia na obiecującym kierunku- stosunki międzynarodowe, ze specjalizacją na międzynarodową turystykę. Właśnie dlatego wysłano ją na stypendium, czy raczej wyprawę odkrywczą do Włoch. Zachwycona italiańskimi budowlami i sklepami z damską odzieżą, Marika niechętnie wracała do domu. Polska, a co dopiero mały Piotrków Trybunalski wydawały jej się dalekie i odległe- jakby ktoś inny studiował, ktoś inny miał tu przyjaciół i znajomych. Właśnie! Przyjaciele! Marika włączyła komórkę. Jedno nieodebrane połączenie od Emilii i dwa od sióstr.
Emilia Nowicka była najlepszą przyjaciółką Mariki. Rozumiały się niemal bez słów, twierdząc, że jest między nimi telepatia. Studiowały na tym samym kierunku i zastanawiały się czasem, czemu Bóg nie zetknął ich wcześniej. Może dlatego, że Marika była z Łodzi, a Emilka od zawsze mieszkała w Piotrkowie?
Co do sióstr, Marika posiadała dwie. Rodzice wykazywali się szaloną inwencją twórczą, jeśli chodzi o ich imiona. Najstarsza, 25-letnia mężatka, zwała się Elwira, średnia siostra Marika, a najmłodsza, piętnastoletnia, Aurelia. Jak widać, obie chciały się dowiedzieć, co słychać u „środkowej”. Odrzuciwszy po raz kolejny natrętny lok, wpisała odpowiedź. Nie miała ochoty udawać zachwyconej powrotem. Jedyne, na co miała ochotę, to długa kąpiel, sen i zakupy. Przede wszystkim zakupy.
W Mediolanie, jednym z ważniejszych miast w przedsiębiorstwie mody, Marika przyzwyczaiła się do ślicznych ciuchów za grosze. Doskonale wiedziała jednak, że Polska i Piotrków to nie Włochy. Nie za bardzo ją to cieszyło.
Nie zdążyła odłożyć telefonu na stół, kiedy rozległ się przejmujący dźwięk przychodzącego połączenia. Odruchowo wcisnęła przycisk „odbierz”.
–Mika?– rozległ się na drugim końcu linii głos Emilki.
–Taa.. Kto inny? Przecież to mój telefon– przypomniała przyjaciółce, siadając na brzegu łóżka.
–Masz odrobinkę czasu? Po takiej rozłące należą nam się porządne zakupy– Marika uśmiechnęła się do siebie gorzko. Emila czasem naprawdę czytała jej w myślach.
–Mam, telepatko. Jak chcesz, to zobaczymy się za dwie godziny, na rynku, pod murkiem dla psów– prezydent miasta z nieznanych nikomu powodów, kazał wybudować na środku rynku coś w rodzaju muru, o wysokości pięćdziesięciu centymetrów. W rozmowach studentów najczęściej był to po prostu „psi murek”.
–No to dobra. Opowiesz mi wszystko ze szczegółami. Pa!– zaszczebiotała Emilka i na końcu linii zapadła cisza.

2. Rzeczywistość.
Emilia rozłączyła się i odłożyła telefon. Zastanawiała się czasem, czemu Mika tak dziwnie się zachowywała, dzwoniąc z Mediolanu. Teraz jednak chyba wszystko wróciło do normy.
Chyba.
Głos Mariki, nieco zniekształcony przez telefon, ale nadal podobny, wydawał się daleki i odległy, jakby nie dawna Mika rozmawiała z przyjaciółką tylko ktoś zupełnie inny. Nieznajomy dla Emilii. Kręcąc głową ruszyła powoli do kuchni. Uznała, że potrzebuje pełnej szklanki soku pomarańczowego, żeby lepiej myśleć.

*
–Halo, Edyta? Cześć. Masz dzisiaj chwilę?
–Dla ciebie? Zawsze.
–No, nie tylko dla mnie. Marika wróciła do kraju– pisk w słuchawce sprawił, że Mila szybkim ruchem odsunęła ją od ucha.
–Dobrze, że się cieszysz. Umówiłyśmy się na zakupy. Idziesz z nami?
–Ej no, co to w ogóle jest za pytanie? Gdzie, kiedy i o której.
–Za godzinkę, pod murkiem dla psów.
–No to będę. A tak na inne tematy, powiedz, że masz notatki z ostatniej lekcji prawa, błagam, powiedz to…– nie słuchając dalszego ciągu Emilka się rozłączyła. Edyta jeszcze nigdy nie uważała na prawie. Twierdziła, że i tak jej się to nie przyda. Za to na ekonomii uważała na wszystko szczególnie. Marika i Emilka zgodnie uważały, że Edyta sama sobie w życiu nie poradzi, i z tego powodu przyjęły ją do swojej paczki już na początku studiów. Niestety, wiązało się to z tym, że musiały jej pożyczać notatki z każdej lekcji.
Dziewczyna poczochrała swoje półdługie, kręcone włosy, dotąd związane w warkocz. Napuszyły się dumnie, wchodząc jej do oczu i nosa. Prychnęła, wypluwając je i ruszyła do sypialni, mając w planach wybranie odpowiednich ciuchów. Przecież Mediolan to stolica mody! Może Mika będzie się ich wstydzić?! Emila szybko porzuciła te myśli. Przecież Marika to jej przyjaciółka. Nigdy by czegoś takiego nie zrobiła?
Dlaczego to stwierdzenie zakończyła znakiem zapytania? Przecież to było jasne! Marika nie zrobiłaby tego swoim przyjaciółkom i koniec tematu. Definitywny.
Zamiast się ubierać, dziewczyna padła na łóżko, i sama nie wiedziała kiedy zasnęła.
To, co widziała, to musiał być sen. Stał przed nią jakiś mężczyzna, nakazując wstąpić do tajnego stowarzyszenia, aby uchronić je od niechybnego rozpadu. Dokładnie takich staroświeckich słów używał. Jakiś dziwak, albo świr. Po przebudzeniu Emilia jeszcze przez chwilę widziała jego twarz. Mrugnęła kilka razy i obraz zniknął.
Kiedy wstała, przed oczami pojawiły jej się czarne plamy. Usiadła na brzegu łóżka, rezygnując z gwałtownych ruchów.
– Wariuję. Jeśli sny to pragnienia lub obawy… Boję się siebie– mruknęła.
*
Marika wyszła z wanny i szczelnie okręciła się ręcznikiem. Nagle poczuła dziką ochotę na te zakupy z przyjaciółkami. Chociaż znała na rynku każdy sklep, czuła się jak dwa lata wcześniej, kiedy wszystko było dla niej nowe. Weszła do swojej sypialni i szeroko otworzyła szafę. Bez wahania chwyciła ubrania, które spadły po otworzeniu drzwi. Marika nie utrzymywała tam porządku. Przebrała się, spakowała do torebki telefon, lusterko i gumkę do włosów, po czym wyszła.
Piotrków Trybunalski był zalany ciepłym światłem słońca. Nawet stare, obdarte kamienice z przyczepionymi reklamami wyglądały reprezentacyjnie. Mika wciągnęła letnie powietrze głęboko do płuc i powoli, spacerowym krokiem ruszyła na rynek. Dostrzegła przyjaciółki już jednej z pomniejszych uliczek, wiodących do rynku. Ruszyła do nich pędem. Zanim się zorientowały, były już duszone przez Marikę.
–Jesteś, Mika! Świetnie wyglądasz!– pokrzykiwały jedna przez drugą. Dziewczyna uśmiechnęła się do nich.
– Tęskniłyśmy za tobą– Edyta objęła przyjaciółkę jeszcze mocniej – Emila też. Emila? Gdzie ty jesteś?– Dziewczyna puściła Marikę i rozejrzała się dokoła. Emilia stała pod wysokim słupem, do którego przyczepione były jakieś papiery.
–Co to jest?– zdziwiła się Marika, podchodząc do przyjaciółki.
–Plan dawnego ratusza Piotrkowa. To jest ten murek!– Emilia dramatycznie wskazała na psi murek. Mika krytycznie porównała rysunek i budowlę.
–Faktycznie. Od bólu głowy można by to nawet uznać za ładne– przekrzywiła głowę i zachichotała. Emilia wskazała palcem witrynę sklepu, który znajdował się około dwóch metrów za zdjęciem ratusza. Edyta i Marika równocześnie kiwnęły głowami i równocześnie wybuchnęły chichotem.
–Nie ma to jak telepatia– podsumowała kwaśno trzecia przyjaciółka i otworzyła drzwi szarpnięciem. Kiedy Marika weszła za przyjaciółką, bąkając ciche „dźdbry”, poczuła się jak w innym świecie, dziwnie jej bliskim, jakby tam właśnie istniała, ale przeniosła się do XXI wiecznego Piotrkowa.
Choć na witrynie wystawiono biżuterię z kamieni, cała reszta sklepu wyglądała zupełnie inaczej. Na ścianach zawieszono kilkadziesiąt obrazów różnej wielkości– głównie pejzaże Piotrkowa, wykonane węglem. Na środku pomieszczenia umieszczono duży stół, na który zarzucono koronkowy obrus. Na nim stały paczki z porcelanowymi talerzykami, które Edyta oglądała z zaaferowaną miną. Pod ścianami ustawiono kilka segmentów i toaletkę, zawieszono półki. Każda wolna przestrzeń zapchana była bibelotami rodem z „Ani z Zielonego Wzgórza”.
Marika wolno podeszła do wystawionych na toaletce kuferków, choć czuła, że coś ją do nich przyciąga, jakaś magiczna siła. Z trudem opanowała się przed szaleńczym biegiem przez pomieszczenie. Podniosła jeden z pojemniczków- wykonany z jasnego drewna, z widocznymi słojami. Pogładziła go ostrożnie i rzuciła do kobiety opartej o jakąś półkę przyrzuconą tonami gadżetów:
–Ile on kosztuje?
Kobieta wymieniła cenę. Pomimo dość dużego wydatku, który nieco uszkodziłby budżet studentki, Marika otworzyła portfel i nabyła kuferek. Rozejrzała się w poszukiwaniu przyjaciółek. Edyta nadal oglądała porcelanę, a Emilia podziwiała obrazki z otwartą buzią. Mika z trudem powstrzymała wybuch śmiechu. One były takie zabawne, takie pochłonięte tym, co robiły, choć nie robiły nic takiego ważnego.
Dziewczyna odebrała zapakowany elegancko kuferek i szturchnęła po kolei obie przyjaciółki, sycząc na pół z zadowoleniem, na pół ze złością:
– Idziecie?
–Tak– Emilia ocknęła się z zadumy. Otworzyła torbę, wyjęła długopis i zapisała coś na ręku. Edyta tupnęła kilkakrotnie nogą i burknęła:
–Chcesz kartkę?
–Nie, dzięki. Poradzę sobie.
–Może jednak?
–Może jednak nie?
–Wiecie co, dziewczyny? Stęskniłam się za wami– przerwała im Marika, ruszając do drzwi i rzucając „do widzenia”. Przyjaciółki, chcąc nie chcąc, podążyły za nią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Obyczajowe/Psychologiczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin