|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rossbell
Gość
|
Wysłany: Sob 0:27, 15 Maj 2010 Temat postu: Bez tytułu (b) |
|
|
Jestem do niczego.Ciągle mam niby nowe pomysły,ale każdy jest podobny do drugiego. Więc ta mini was nie zaskoczy. Tak,znowu uśmierciłam bohaterkę. Nie,nie zabił jej nauczyciel. Zabiła ją miłość.Zdziwieni?Bo ja wcale. Jestem taka przewidywalna. Przysięgam,że nie napiszę nic nowego dopóki nie wymyśle czegoś oryginalniejszego. Choćby latające świnie i krowy,które podróżują po świecie i doradzają młodym ludziom jak uprawiać seks. Bez większego ględzenia:
Bez tytułu
Jak zwykle usiadłam na ławce naprzeciw wejścia do szkoły. W duchu niemal uśmiechnęłam się ,że to przyzwyczajenie dzisiaj się skończy. Ułożyłam się wygodnie i wbiłam wzrok w drzwi szkoły. Zaczęłam odliczać w myślach do 10. Gdy osiągnęłam ten wynik z wnętrza szkoły rozległ się drażniący dzwonek. Jeszcze raz poprawiłam swoją pozycję i obserwowałam wylewający się tłum uczniów nie pozwalając sobie na pominięcie żadnego szczegółu. Niemal jak psychicznie chory człowiek chłonęłam wszystko co mnie otaczało. Cóż…istnieje możliwość, że właśnie nim byłam.-psychicznie chorym człowiekiem. Ze szkoły wyłoniła się Katy Manshot. Nie była moją przyjaciółka, ja nie miałam przyjaciół, tylko dobrą koleżanką. Mogłam z nią porozmawiać o wszystkim, oczywiście, jeśli nasze tematy dotyczyły szkoły. Z nikim nie rozmawiałam o moim życiu osobistym, a i egzystencja innych zbytnio mnie nie interesowała. I tak miało pozostać.
Kiedy ludzie są wobec ciebie podejrzliwi, sam stajesz się podejrzliwy wobec nich.
Katy wyglądała na zmartwioną. Z głową spuszczoną w dół nawet nie dostrzegła, że siedziałam na ławce. I bardzo dobrze. Zbytnio nie interesowało mnie co jej jest. Od dawna próbowałam się odciąć od tego świata. W końcu zaczęłam kontrolować swoje myśli i uczucia. W tej chwili nie czułam nic. Gdyby mnie ktoś kopnął pewnie nawet bym nie zauważyła. Jak kamień zwróciłam głowę w stronę szkoły.
Człowiek może się uśmiechać, a być łajdakiem. Bezlitosnym, zdradliwym, wszetecznym, zepsutym łajdakiem.
Wyszedł ze szkoły uśmiechając się ironicznie. Jego blond włosy rozwiały się na wietrze. Wzrok automatycznie mi się wyostrzył, a ciało ,o ile w ogóle jest to możliwe, jeszcze bardziej się naprężyło. To po to tu przyszłam. By zobaczyć go ostatni raz. Myślałam, że będzie mi łatwiej, że gdy tylko go zobaczę będę w stanie wstać i po prostu uciec. Kontrolowane uczucia zaczęły mi się wymykać. I właśnie w tym momencie on musiał mnie zobaczyć. Zamarł podobnie jak ja. Z pewnością się mnie tu nie spodziewał.
Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wtedy właśnie okazuje się... że jednak może.
To podziałało na mnie jak wstrząs. Zerwałam się z ławki i ostatni raz zerknęłam na niego. Gdyby nie powaga tej sytuacji z pewnością zaśmiałabym się z jego idiotycznego wyrazu twarzy. Zaczęłam biec byle dalej od szkoły. Mięśnie niemiłosiernie mnie bolały .A przynajmniej tak sobie wmawiałam. Trudno było mi się przyznać przed samą sobą, że ból ,który opanował moje ciało promieniuje z serca.
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Dobiegłam do auta i szybko do niego wsiadłam. Jak obłąkana odpaliłam auto i z piskiem opon oddaliłam się w stronę lasu. Zaparkowałam z dala od głównej drogi. Sięgnęłam na tylne siedzenie po sukienkę. Bez zastanowienia przebrałam się w nią. Wzięłam małą torebkę i wychodząc z auta zostawiłam kluczyki w stacyjce. Z pewnością ktoś się ucieszy.
Czy to nie absurdalne, że wspomnienia o dobrych czasach o wiele częściej doprowadzają do łez, niż wspomnienia o tych złych?
Ruszyłam nad rzeczkę. Na szczęście była ukryta wśród gęstych traw. Mało osób o niej wiedziało. Znowu zaczęłam kontrolować swoje myśli ,gdy przysiadłam na trawie tak ,jak wtedy z nim. Był ten sam dzień i miesiąc, tyle ,że rok później. Miałam na sobie tą samą sukienkę co wtedy. Jedyne czego brakowało to on. Otworzyłam torebkę i wyjęłam z niego parę butelek oraz małą piersiówkę napełnioną Whisky. Nie zastanawiając się wpakowałam do buzi zawartość pudełek i popiłam whisky. Czułam jak tabletki rozdzierają mi gardło. Ucieszyłam się na ten ból. Wszystko było dobre byleby odciągnąć myśli od niego. Wrzuciłam opakowania i butelkę do rzeczki. Poczułam się słabo, więc położyłam się na ziemi.
Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.
Nie cierpiałam długo. Ptaki zaczęły krążyć nade mną i śpiewać. W połączeniu z moim słabnącym sercem była to muzyka dla duszy. Powoli zaczęłam zamykać oczy, gdy usłyszałam dźwięk jakby ktoś przedzierał się przez gałęzie. Nie miałam siły otworzyć oczu. Głęboka kleista masa ciągnęła mnie w swoją stronę. Poczułam ,że się unoszę ,a nad sobą zobaczyłam niewyraźnie jego twarz. Więc jednak tu jest. Zobaczyłam ,że płacze. Łzy zaczęły skapywać na moją twarz, a jego drżący głos dobiegł moich uszu
-Błagam….Lizzy nie opuszczaj mnie! Ja cię kocham!
W duchu pogratulowała sobie, a jednocześnie zasmuciła. Było za późno na takie wyznania. Ostatkiem sił uśmiechnęła się do niego i powiedziała
-Ja też cię kochałam Alex.
I zamknąwszy oczy poczuła jak jej serce zabiło po raz ostatni. Odeszła tam, gdzie nie ma już bólu. Odeszła tam, gdzie nie ma już jego.
Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.
Tekst bez bety. Błędów od cholerę ,ale co z tego. Taaa...co do tego Alexa. To imię mi się spodobało i upycham je gdzie tylko się da. I'm sorry. Idę spać. Pierdzielę trzy po trzy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Sonea
Fanatyk
Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świat. Płeć:
|
Wysłany: Nie 11:56, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Błędy, błędy, błędy.
Ej, jak się cytuje?
A już wiem.
Cytat: | Jak zwykle usiadłam na ławce naprzeciw wejścia do szkoły. W duchu niemal uśmiechnęłam się ,że to przyzwyczajenie dzisiaj się skończy. Ułożyłam się wygodnie i wbiłam wzrok w drzwi szkoły. Zaczęłam odliczać w myślach do 10. Gdy osiągnęłam ten wynik z wnętrza szkoły rozległ się drażniący dzwonek. |
Cytat: | Niemal jak psychicznie chory człowiek chłonęłam wszystko co mnie otaczało. Cóż…istnieje możliwość, że właśnie nim byłam.-psychicznie chorym człowiekiem. Ze szkoły wyłoniła się Katy Manshot. Nie była moją przyjaciółka, ja nie miałam przyjaciół, tylko dobrą koleżanką. Mogłam z nią porozmawiać o wszystkim, oczywiście, jeśli nasze tematy dotyczyły szkoły. |
Cytat: | Dobiegłam do auta i szybko do niego wsiadłam. Jak obłąkana odpaliłam auto i z piskiem opon oddaliłam się w stronę lasu. Zaparkowałam z dala od głównej drogi. Sięgnęłam na tylne siedzenie po sukienkę. Bez zastanowienia przebrałam się w nią. Wzięłam małą torebkę i wychodząc z auta zostawiłam kluczyki w stacyjce. Z pewnością ktoś się ucieszy. |
Cytat: | Głęboka kleista masa ciągnęła mnie w swoją stronę. Poczułam ,że się unoszę ,a nad sobą zobaczyłam niewyraźnie jego twarz. Więc jednak tu jest. Zobaczyłam ,że płacze. Łzy zaczęły skapywać na moją twarz, a jego drżący głos dobiegł moich uszu |
To chyba jakaś enta część całości, ale nie lubię szukać błędów. Te tu bolały w oczy.
Co do fabuły... Naciągana. No bo kurczę, skąd on wiedział, że ona to zrobi, no i w ogóle gdzie? Nie na mój rozum to wszystko. A tak ogólnie, to chyba ok.
Weny,
Sunny.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|