|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
satanek
Administrator
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 7:41, 13 Maj 2010 Temat postu: "Krótka" historyjka II |
|
|
Poprzedni temat zakończony, do przeczytania TUTAJ
Zabawa polega na tym, że piszemy opowiadanie. Ja zaczynam, a każda następna osoba dopisuje 4-5 zdań, tak, żeby całość miała sens.
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez satanek dnia Czw 7:43, 13 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Blueberry
Fanatyk
Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z owond. Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:28, 13 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Blueberry dnia Czw 18:29, 13 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
Fanatyk
Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świat. Płeć:
|
Wysłany: Czw 20:37, 13 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blueberry
Fanatyk
Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z owond. Płeć:
|
Wysłany: Sob 18:49, 15 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
Fanatyk
Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świat. Płeć:
|
Wysłany: Nie 11:33, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blueberry
Fanatyk
Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z owond. Płeć:
|
Wysłany: Nie 18:38, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
Fanatyk
Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świat. Płeć:
|
Wysłany: Nie 19:34, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blueberry
Fanatyk
Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z owond. Płeć:
|
Wysłany: Nie 23:37, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
Fanatyk
Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świat. Płeć:
|
Wysłany: Czw 14:31, 27 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blueberry
Fanatyk
Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z owond. Płeć:
|
Wysłany: Pią 13:07, 04 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
-Nie chcę słuchać - odpowiedziała mu chłodno i strzepnęła jego rękę z jej biodra. Powoli wycofywała się do tyłu, jak antylopa gotowa do ucieczki przed wrogiem. -Nie chcę słuchać - powtórzyła, tym razem głośniej i bardziej rozpaczliwie. Nie patrząc pod nogi odwróciła się, i co sił w nogach, pobiegła wprost przed siebie, byle dalej od niego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
Fanatyk
Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świat. Płeć:
|
Wysłany: Nie 17:13, 22 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
-Nie chcę słuchać - odpowiedziała mu chłodno i strzepnęła jego rękę z jej biodra. Powoli wycofywała się do tyłu, jak antylopa gotowa do ucieczki przed wrogiem. -Nie chcę słuchać - powtórzyła, tym razem głośniej i bardziej rozpaczliwie. Nie patrząc pod nogi odwróciła się, i co sił w nogach, pobiegła wprost przed siebie, byle dalej od niego.
Po chwili przystanęła. A co, jeżeli on ma rację? Jeżeli naprawdę Thomas ją oszukał? Odwróciła się powoli i zerknęła na Jamesa. Widziała smutek, strach, i tęsknotę wymalowaną na jego twarzy. Nie chciał jej zostawiać samej. Nie teraz, gdy już się spotkali i mogą ze sobą być na całe życie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blueberry
Fanatyk
Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z owond. Płeć:
|
Wysłany: Pon 13:40, 11 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
-Nie chcę słuchać - odpowiedziała mu chłodno i strzepnęła jego rękę z jej biodra. Powoli wycofywała się do tyłu, jak antylopa gotowa do ucieczki przed wrogiem. -Nie chcę słuchać - powtórzyła, tym razem głośniej i bardziej rozpaczliwie. Nie patrząc pod nogi odwróciła się, i co sił w nogach, pobiegła wprost przed siebie, byle dalej od niego.
Po chwili przystanęła. A co, jeżeli on ma rację? Jeżeli naprawdę Thomas ją oszukał? Odwróciła się powoli i zerknęła na Jamesa. Widziała smutek, strach, i tęsknotę wymalowaną na jego twarzy. Nie chciał jej zostawiać samej. Nie teraz, gdy już się spotkali i mogą ze sobą być na całe życie.
Nie chciał jej opuszczać. Nie chciał. Nie mógł! Rzucił się za nią, i złapał ją za rękę. Nieco za mocno. Carmen aż pisnęła z bólu, i wyrwała rękę z żelaznego uścisku Jamesa.
-Zostaw mnie! Mam ciebie już dość! - ryknęła mu w twarz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
Fanatyk
Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świat. Płeć:
|
Wysłany: Wto 21:02, 12 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
-Nie chcę słuchać - odpowiedziała mu chłodno i strzepnęła jego rękę z jej biodra. Powoli wycofywała się do tyłu, jak antylopa gotowa do ucieczki przed wrogiem. -Nie chcę słuchać - powtórzyła, tym razem głośniej i bardziej rozpaczliwie. Nie patrząc pod nogi odwróciła się, i co sił w nogach, pobiegła wprost przed siebie, byle dalej od niego.
Po chwili przystanęła. A co, jeżeli on ma rację? Jeżeli naprawdę Thomas ją oszukał? Odwróciła się powoli i zerknęła na Jamesa. Widziała smutek, strach, i tęsknotę wymalowaną na jego twarzy. Nie chciał jej zostawiać samej. Nie teraz, gdy już się spotkali i mogą ze sobą być na całe życie.
Nie chciał jej opuszczać. Nie chciał. Nie mógł! Rzucił się za nią, i złapał ją za rękę. Nieco za mocno. Carmen aż pisnęła z bólu, i wyrwała rękę z żelaznego uścisku Jamesa.
-Zostaw mnie! Mam ciebie już dość! - ryknęła mu w twarz.
Puścił ją i spojrzał na nią ostatni raz, po czym pozwolił jej odejść. Czuł ogromny ból w sercu, lecz rozumiał, że jeżeli ona nie zgodzi się na wysłuchanie jego wyjaśnień, to niewiele więcej może zrobić, natomiast z Thomasem później się porachuje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blueberry
Fanatyk
Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z owond. Płeć:
|
Wysłany: Śro 19:07, 19 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Zanim taksówka stanęła przed rodzinnym domem Carmen, słońce zdążyło wyjrzeć zza chmur. Promienie padały na zieleń trawy i drzew, czyniąc ją jeszcze bardziej wyrazistą. Wszystko zapowiadało się wspaniale.
Budynek wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała. Duży, biały, z niebieskimi okiennicami. Dookoła niego nadal posadzone były drzewa, co sprawiało takie wrażenie, jakby dom stał tuż obok lasu.
Otworzyła drzwi taksówki i wyskoczyła z jej wnętrza, stając na wysypanym żwirem podjeździe. Podmuch świeżego powietrza uderzył ją w twarz. Oparła się tyłem o samochód i przymknęła oczy. Wzdrygnęła się, gdy poczuła chłodną, lekko wilgotną skórę ocierającą się o jej rękę. Odwróciła się szybko, i aż pisnęła z radości gdy zobaczyła, kto przed nią stoi.
-James! - zagruchała radośnie i rzuciła się, uwieszając się na smukłym, umięśnionym młodzieńcu o słomkowych włosach i brunatnych oczach. Ten spojrzał na nią uradowany, chwycił w talii i okręcił się. Śmiał się jak dziecko, a ona niemalże płakała z radości. Znów byli razem. Znów, po tylu latach ciężkiej rozłąki. Dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego nie dzwonił? Teraz już nie interesowały ją odpowiedzi na te pytania. Liczył się tylko on, tylko ona, tylko oni. Wciągnęła głęboko delikatny cedrowy zapach jego koszulki i poczuła, że wbrew jej woli, nagle po jej policzku spłynęła łza. Próbowała powstrzymać się od płaczu, jednakże nic z tego nie wyszło. Po chwili, zamiast cieszyć się ze spotkania z dawno nie widzianą miłością, łkała cicho w jego ramionach. Zauważył to. Odsunął ją delikatnie i spojrzał w jej oczy. Nie chciał, by płakała, nie mógł do tego dopuścić. Wyjął z kieszeni chusteczki i zaczął jej wycierać oczy. Na widok jej nieśmiałego uśmiechu, sam się roześmiał.
-No i czego ryczysz, Mała? - spytał się niemal figlarnie, głaszcząc ją po głowie.
-Czy ja wiem... - odpowiedziała przez łzy. -Jakoś...to wszystko...to wszystko mnie przerasta.
Zmarszczył czoło i objął ją mocniej.
-Ale...co?
-No... no to wszystko. Ta cała sytuacja i w ogóle. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić - westchnęła cicho i znów wtuliła się w jego ramię.
-Zobaczysz, Mała. Wszystko będzie dobrze, już więcej Cię nie zostawię. Choćbym musiał Cię zabrać ze sobą na koniec świata - odpowiedział jej szeptem. Wbrew sobie Carmen rozpłakała się jeszcze bardziej. Zupełnie nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
-Dlaczego Thomas mi powiedział, że wyjechałeś? W ten dzień..gdy wyjechałam...widziałam cię! - wybuchnęła nagle i odepchnęła go gwałtownie.
-Carmen, Mała. Nie mogłaś mnie widzieć. Wyjechałem z samego rana, musiałem załatwić kilka niedokończonych spraw. Proszę, uwierz mi - spróbował ją znów przytulić, ale widząc, że ona nie chce, zrezygnował. - Mogę Ci to wytłumaczyć...
-Nie chcę słuchać - odpowiedziała mu chłodno i strzepnęła jego rękę z jej biodra. Powoli wycofywała się do tyłu, jak antylopa gotowa do ucieczki przed wrogiem. -Nie chcę słuchać - powtórzyła, tym razem głośniej i bardziej rozpaczliwie. Nie patrząc pod nogi odwróciła się, i co sił w nogach, pobiegła wprost przed siebie, byle dalej od niego.
Po chwili przystanęła. A co, jeżeli on ma rację? Jeżeli naprawdę Thomas ją oszukał? Odwróciła się powoli i zerknęła na Jamesa. Widziała smutek, strach, i tęsknotę wymalowaną na jego twarzy. Nie chciał jej zostawiać samej. Nie teraz, gdy już się spotkali i mogą ze sobą być na całe życie.
Nie chciał jej opuszczać. Nie chciał. Nie mógł! Rzucił się za nią, i złapał ją za rękę. Nieco za mocno. Carmen aż pisnęła z bólu, i wyrwała rękę z żelaznego uścisku Jamesa.
-Zostaw mnie! Mam ciebie już dość! - ryknęła mu w twarz.
Puścił ją i spojrzał na nią ostatni raz, po czym pozwolił jej odejść. Czuł ogromny ból w sercu, lecz rozumiał, że jeżeli ona nie zgodzi się na wysłuchanie jego wyjaśnień, to niewiele więcej może zrobić, natomiast z Thomasem później się porachuje.
Nie mógł dłużej stać pod tym domem. Nie mógł wytrzymać tego, że w jakiś sposób los okrutnie odebrał mu jedyną osobę, którą kochał. Jego oczy wypełniły się łzami. Odwrócił się na pięcie i powłócząc nogami, skierował się na pusty plac pośrodku rynku, miejsce, w którym co wieczór na nią czekał. Kiedyś.
Kiedyś było to miejsce, w którym siedział szczęśliwy wiedząc, że za moment ona przyjdzie, że przyjaźnie, ale szczerze go przytuli, złapie za rękę i zaprowadzi. Zaprowadzi do pizzerii, do klubu, na ognisko do znajomych. Szedł za nią wiernie, jak pies, mimo że wiedział, że nigdy nie będzie jego. Kochał ją bezgranicznie, ale wiedział, że jeżeli powie jej, co do niej czuje, ta zostawi go na zawsze. Więc ze sztucznym uśmiechem słuchał określenia "najlepszy przyjaciel" i z bólem tłumiąc łzy obserwał, jak kolejni mężczyźni łamią jej serce. A przecież on jest taki dobry! Dlaczego go nie chciała?!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|