Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Miecze

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Fantastyka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Jak wam się podoba
t-up
66%
 66%  [ 2 ]
t-down
33%
 33%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 3

Autor Wiadomość
nooblista
Gość



Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 16:58, 27 Sie 2009    Temat postu: Miecze

„Miecze”
By Nooblista
„Stworzone, gdy świat był młody,
By świat uratować bądź zniszczyć,
Albowiem są przeklęte jak i błogosławione…”
Przepowiednia Stinertala Widzącego. „Księga przepowiedni i wizji Magii”.


Prolog.


– Znowu burza – powiedział Argrif spoglądając z okno, za którym soczyście padał deszcz, a wiatr mało nie zdmuchiwał igieł z drzew.
–Tak to już jest w tej części Ostrialu synu - odpowiedziała do niego matka. – Zwłaszcza o tej porze roku – dodała spoglądając za okno.
–Wiem – odpowiedział chłopiec. – Ale nie lubię takiej pogody, bo wtedy się nudzę – dodał nie odrywając nawet wzroku od intensywnie bijących w okno kropli deszczu. Pogoda na początku wiosny na Wzgórzach Pod Górami nigdy nie była łaskawa dla mieszkańców, a zwłaszcza dla podróżników. Podróż w tym okresie była o tyle trudna, że średnio, co drugi dzień padało, a nawet jeśli nie, to i tak wiatr był na tyle porywisty i zimny, że ciężko było nawet rozpalić ognisko by się ogrzać. Dodatkowy problem stanowił brak suchego chrustu, żeby móc w ogóle rozpalić jakieś ognisko.
Wszystkie te niedogodności, jak widać, nie przeszkadzały, mieszkańcom Wzgórz, ponieważ wioski usytuowane na nich całkiem dobrze prosperowały, pomimo trudności, jakie zsyłała na nich natura.
– Nikt nie lubi synku, ale niestety musisz poczekać – powiedziała matka dorzucając drewno do niewielkiego pieca, który stał w rogu niewielkiej chaty. – Tak to już jest – dodała na koniec.
– Tato, ktoś idzie w stronę domu – powiedział chłopiec w stronę ojca jednocześnie pokazując coś za oknem.
– Gdzie synu? – odrzekł Trens, ojciec Argrifa, wstając z ręcznie zrobionego drewnianego krzesła, które było naprawiane więcej razy, niż jego właściciel miał lat – Pokaż go – dodał Trens.
– Tam tatku – powiedział chłopiec wskazując na zakapturzoną postać idącą w deszczu w stronę chaty. Wędrowiec był ubrany w ciemnobrązowy płaszcz z kapturem, szczelnie okrywającym to, co znajdowało się pod nim. Pomimo deszczu i wiatru wydawało się, że postać nie zważa na niedogodności, a wręcz ich nie odczuwa.
– Odsuń się od okna i schowaj się gdzieś w kącie – powiedział ojciec do chłopca. – A ty kobieto, podaj mi siekierę i też nie stój za mną tylko ukryj się – dodał na koniec.
– A niby gdzie mam się ukryć? – odparła Merita. – Za krzesłem? – dodała podnosząc nóż leżący na stole i stając w niewielkiej odległości od drzwi.
Zakapturzona postać powoli zbliżała się do drzwi, nawet nie patrząc na nie spod dobrze zasłaniającego twarz kaptura. Postać powoli podeszła do drzwi, wyciągając masywną rękę okutą w grubą skórzaną rękawicę spod połów płaszcza i zastukała w nie kilka razy.
– Czego!? – krzyknął głos za drzwi, należący do Trensa. – Jeśli szukasz noclegu to tu go na pewno nie znajdziesz! – dodał chłop.
– Nie szukam noclegu, ani kłopotów – odrzekła postać. – Chciałem tylko prosić o trochę ciepłej strawy i możliwość ogrzania się przy ognisku.
– I co robimy? – powiedziała Merita szeptem do męża. – Może nam zapłaci?
– Nie kobieto! – odrzekł stanowczo Trens. – Nie podoba mi się ten wędrowiec – dodał na chwilę odwracając się od drzwi.
I wtedy się zaczęło.
Drzwi nagle zostały wyrwane z zawiasów i poleciały w stronę podwórka. W wejściu stanął potężny mężczyzna, rozglądając się czuje za czymś wewnątrz domu. Trens, chociaż zaszokowany tym, że jego drzwi zostały wyrwane jakby bez najmniejszego wysiłku, a potem rzucone o jakieś dwadzieścia metrów od chaty, po chwili trzymając siekierę oburącz, ruszył na przybysza wykonując wymach mający na celu wbicie siekiery w jego głowę. Wędrowiec spojrzał tylko gniewnie na chłopa, który w swej bezczelności śmiał go zaatakować czymś tak bezużytecznym jak siekiera. Wyciągnął tylko lewą rękę do przodu i złapał nią lecące w stronę jego głowy ostrze siekiery, następnie przyciągnął Trensa do siebie bez najmniejszego wysiłku i wymierzył mu potężne uderzenie w brzuch. Trens zwalił się na podłogę, jednocześnie krztusząc się i walcząc ze sobą by nie zwrócić obiadu. W tym czasie Marita zaszła nieznajomego od boku, próbując zbić mu nóż w bok. Postać najwyraźniej przewidziała, co planuje kobieta. Nieznajomy odwrócił się w stronę Marity i wymierzył jej silne uderzenie w twarz, po którym kobieta upadła na podłogę bez świadomości. Ponownie zwracając swą uwagę na Trensa mężczyzna schylił się ku niemu, złapał go za szyję i podniósł jakby nic nie ważył – I co chłopku? – rzekł nieznajomy surowym i nieznającym sprzeciwu głosem. – Teraz użyczysz mi miejsca i strawy? – rzekł do niego jednocześnie zaciskając coraz bardziej swoją rękę na szyi Trensa z siłą imadła.
– Proszę – ledwo wysapał mężczyzna. – Zostaw nas – dodał na koniec, ale tak cicho, że gdyby nie poruszał ustami, ktoś mógłby pomyśleć, że to wiatr po prostu płata figle wyobraźni.
– O tak! – wykrzyknął nieznajomy. – Na pewno was zostawię – dodał, jednocześnie skręcając kark chłopu bez najmniejszego wysiłku. Rzucił go na podłogę jak starą szmatę, następnie podszedł do kobiety i wykonał ten sam ruch.
Potem rozejrzał się po chałupie, jakby oczekując na coś jeszcze, ale w końcu staną w drzwiach i ruszył w deszcz i wiatr hulające za oknem.
Cała ta scena rozegrała się na oczach piętnastoletniego chłopca ukrytego pod łóżkiem, zbyt przestraszonego by choćby się poruszyć, by nie dać znaku nieznajomemu o swojej obecności.
Po wszystkim chłopiec wygrzebał się spod ogromnego drewnianego łoża, podszedł do swoich rodziców i zrobił jedyne, co w tym momencie mógł zrobić. Cicho zapłakał…



Część I
10 lat później

Rozdział 1


Argrif obudził się krzycząc, cały spocony.
– Ej! Marynarzu! – powiedziała dziewczyna. – Czyżby zły sen? – dodała lekko wtulając się w masywną pierś Argrifa Grimstorma – Może znowu mam ci pomóc? – powiedziała dziewczyna sugestywnie zsuwając swoją rękę z piersi Argrifa coraz niżej w kierunku brzucha.
– Hm – rzekł Argrif spoglądając w ciemnościach na twarz dziewczyny. – Tak – dodał na koniec i namiętnie ją pocałował, aby po chwili znów zanurzyć się w rozkoszy.

***

–Stary, nie wiem, co ty wczoraj wyczyniałeś – powiedział Stranel w kierunku Argrifa. – Ale było to tak głośne, że słyszeli cię chyba w sąsiedniej dzielnicy – dodał spoglądając na przyjaciela, w poszukiwaniu zmieszania albo, chociaż zdziwienia, których niestety nie znalazł.
– A o którą część ci dokładnie chodzi? – spytał z ironią spoglądając na port Leartii, gdzie znajdował się statek, na którym obaj marynarze pełnili służbę – Czy o tą, gdy byłem na górze, czy może wtedy, gdy byłem na dole? – dodał odwracając wzrok od morza i kierując go na przyjaciela.
– Aje! Nie obchodzi mnie, że jedna czwarta rzezimieszków z gospody Pod Czarną Świnią chce ci wbić nóż w plecy – rzekł Stranel. – Tylko o tą dziewkę, z którą wylądowałeś potem na górze – dodał jednocześnie wymierzając Argrifowi przyjacielskiego kuksańca w biceps. – Dobra jest?.
– Jak poderwiesz to sam sprawdzisz – odrzekł chłopak jednocześnie wspominając bójkę o dziewczynę, jaka rozegrała się między nim, a rosłym dokerem, który stwierdził, że dziewczyna jest jego i tylko jego, pomimo tego, że ona sama stroniła od niego jak tylko mogła. Po krótkiej wymianie słów z dokerem, Argrif obił jego twarz, oraz dwóch jego kompanów, którzy postanowili się przyłączyć do kłótni. Finał był taki, że dokerów wynieśli z gospody, a dziewczyna nie odstępowała go ani na moment, a nawet wstawiła się zanim u wykidajłów, nie wspominając o upojnej nocy, jaką mu zafundowała w podzięce. Chłopak nie mógł do tej pory wyrzucić kilku namiętnych obrazów ze swojej głowy, postanawiając, że i tak je tam zostawi, aby mieć co wspominać na morzu.
Nagle jego uwagę przykuł cichy pisk, który dochodził z zaułka, obok którego właśnie przechodził ze Stranelem. Argrif przystanął na chwilę przy wejściu do załka, zastanawiając się czy się przesłyszał czy też nie. Po chwili dostrzegł ruch obok dużych kontuarów, których mieszkańcy używali do składowania swoich śmieci. Zauważył dwóch mężczyzn, oraz nogi wystające zza jednego z kontuarów, które najprawdopodobniej należały do jakiejś kobiety.
- A co my tu mamy? – powiedział Argrif na tyle głośno by złoczyńcy go usłyszeli. – Gwałcicieli, czy rabusiów? – rzekł bardziej do swojego przyjaciela, niż do oprawców.
- Hm, nie wiem stary – powiedział Stranel. – Ale jak dla mnie to tak czy inaczej zasłużyli na niezłą młóckę – dodał jednocześnie wyciągając swój kordelas za pasa.
- Zgadzam się bezgranicznie z tobą przyjacielu – odrzekł Argrif i wyciągnął swojego kordelasa, po czym po chwili zaczął go przerzucać z prawej ręki do lewej i powrotem.
Rabusie spojrzeli tylko po sobie i wyjęli swoje miecze. Bez żadnego słowa ruszyli w kierunku dwóch przyjaciół, którzy śmieli im przeszkodzić w tak dobrej zabawie. Obaj wydawali się być raczej złodziejami, co wskazywałaby na to ich raczej skromna budowa ciała, jednakże miecze, które nosili wskazywały, że to już nie jacyś tam drobni kieszonkowcy, ale dwaj rabusie, którzy umieją ocenić ryzyko i śmiało stawić mu czoło. Obaj zamaskowani tak, że było widać tylko ich oczy, rzucili się na Argrifa i Stranela.
Rabuś po lewej zaatakował Argrifa na początku szybkim cięciem od dołu, mając na celu trafienie go w nogi, gdy tym czasem drugi chciał zaatakować go od góry, szybko kończąc ten pojedynek. Jednakże z pomocą przyszedł mu Stranel, który zablokował cios lecący z góry, a Argrif ten wymierzony w jego nogi. Zabójcy wycofali się na chwile, by lepiej ocenić swych przeciwników, po czym postanowili, że po prostu każdy wybierze sobie swojego przeciwnika. Rabuś, który atakował na początku z dołu, wybrał Stranela, a drugi, Argrifa.
Obaj rzucili się na swoje cele by zagłębić się w wirze walki. Argrif, ze swoją siłą i wzrostem nie wyglądał na najzręczniejszego wojownika na świecie. Opinia ta umierała w wierze walki, jaki zazwyczaj Argrif urządzał swoim przeciwnikom. Jego styl był dosyć nietypowy, jako osoba praworęczna, ale umiejąca posługiwać się dwoma broniami na raz, chłopak trzymał kordelas w lewej ręce, a niewielki sztylet, który wcześniej był ukryty w cholewie buta, w prawej, ale ostrzem skierowanym nie do góry, jak większość szermierzy, lecz do dołu. Chłopak, stał prawą nogą wystawioną do przodu, z prawym barkiem wychylonym na zewnątrz, a kordelasem i sztyletem zwróconymi w stronę swojego przeciwnika, co przypominało trochę postawę pięściarza w bójce. Postawa ta, miała tak dużo zalet jak i wad, ale jedna zaleta przeważała nad resztą. Otóż, postawa, jaką przyjmował Argrif, wprowadzała zamęt w myślenie przeciwnika, który pierwszy raz spotykał się z taką formą szermierki.
Przeciwnik Argrifa przystanął na chwilę przed marynarzem z mieczem w prawym ręku, w celu ocenienia tej niespotykanej postawy szermierczej, a następnie zaszarżował na niego celując bronią nisko w jego krocze.
Argrif odbił broń przeciwnika sztyletem w prawej dłoni, poczym pchnął kordelasem chcą wbić sztych ostrza w szyję rabusia, chcą szybko zakończyć pojedynek. Złodziej wyczuł to i gdy tylko jego uderzenie zostało zablokowane, szybko padł na ziemię, przetoczył się do tyłu i stanął na równych nogach, robiąc to wszystko ze zwinnością kota.
Stranel niestety nie miał tyle szczęścia co Argrif. Jego przeciwnik po krótkiej wymianie ciosów, zdołał go zranić w lewy bark, przez co trochę spowolnił ruchy marynarza. To jednak nie sprawiło, że złodziej miał wolne pole do popisu, i mógł zakończyć szybko walkę. Jako doświadczony marynarz w służbie króla, Stranel nie raz walczył z piratami i odnosił już poważniejsze rany, po których wygrywał swoje pojedynki z nawet najbardziej zaciekłymi z morskich wilków. Po krótkiej przerwie, jaka nastąpiła, gdy Stranel został zraniony, marynarz podjął atak jako pierwszy szybko spychając przeciwnika do defensywy, przez swoją zajadłość i oraz siłę, którą zdobył podczas lat spędzonych na morzu. Złodziej przeczuwał, że jeśli dalej tak pójdzie to niechybnie zginie od ostrza Stranela. Zamarkował pchnięcie, przeturlał się po ziemi w tył, by na nowo przyjąć postawę do walki, a następnie sam zaczął atakować marynarza. Zwinność zabójcy, którą nabył przez lata żyjąc na ulicach, zaczęła zwyciężać z siłą Stranela, i po chwili marynarz został ponownie zraniony, tym razem w nogę. Mężczyzna przyklęknął na zranione kolano, jednocześnie blokując kolejny cios miecza, który miał na celu rozpłatanie jego czaszki, gdy nagle z lewego rękawa zabójcy wysunęło się niewielkie ostrze, które wbiło się w krtań marynarza. Argrif widząc kątem oka, że jego przyjaciel pada, poczuł niepohamowany gniew. „Nie tym razem!” pomyślał chłopak. „Nie!” Krzyczał w myślach, zachowując morderczą ciszę, którą przerywało tylko szczekanie metalu o metal. Zaczął w swoim gniewie spychać przeciwnika do defensywy, gdy nagle w zaułku rozległa się seria trzasków, po których wokół walczących pojawili się ubrani w granatowe mundury staży miejskiej oficerowie.
- Przerwać walkę – krzyknął jeden ze strażników, jednocześnie wyjmując Elektryczną Pałkę, albo jak ją określali mieszkańcy i podróżni, Szokującą Pałkę. Wszyscy strażnicy miejscy w portowym mieście Leartia byli wyposażeni w pałki naładowane magią, która miała na celu porazić osobę, która została nią uderzona. Jednocześnie mundury, które nosili oficerowie, posiadały inny rodzaj magii, który miał za zadanie chronić ich przed działaniem Pałki, w celu uniknięcia pomyłek i wypadków.
Argrif, gdy pojawili się strażnicy starał się zakończyć walkę ze swoim przeciwnikiem, zaczął coraz szybciej i mocniej nacierać na zabójcę. Prawym ostrzem zablokował ostrze przeciwnika, który przez przypadek potknął się o nierówności zaułka, odsłaniając się jednocześnie, co Argrif zamierzał wykorzystać wykonując pchnięcie w pierś przeciwnika, lecz nagle poczuł jak fala elektryczna przebiega przez jego ciało, dłonie z niewiarygodną siłą zaciskają się na rękojeściach ostrzy. Po chwili wszystko zaczęło się rozmazywać, a Argrifowi, wydawało się, że ziemia zaczyna się do niego zbliżać. Potem nastała już tylko ciemność.


***


Argrif obudził się w ciemnej celi więzienia Oficerów Leartii. Budynek stał niedaleko budynku Rady Sądzącej, gdzie schwytani złodzieje, zabójcy i inni o podobnej reputacji byli osądzani i zsyłani do właściwego więzienia. Więzienie Oficerów służyło do przetrzymywania podejrzanych oraz wstępnego przesłuchania ich przed właściwym osądzeniem przed Radą.
Obolały po doznanych obrażeniach od pałki, przez dłuższy czas postanowił nie ruszać się z miejsca, starając się jednocześnie w jakiś sposób rozluźnić zbolałe od elektrycznego szoku mięśnie. Po dłuższej chwili chłopak podniósł się i podszedł do okratowanego okna, aby sprawdzić, jaka jest mniej więcej pora dnia.
- No to jestem ugotowany – stwierdził Argrif. Jego statek już dawno odpłynął, a to oznaczało dezercje z Królewskiej Marynarki. Gdy to wszystko połączyć, Argrif w niedalekim czasie będzie ścigany listem gończym, w celu osadzenia, bądź nawet śmierci.
- Ty też przyjacielu? – spytał mężczyzna znajdujący się w celi obok – Byłeś nieprzytomny przez ładnych parę godzin jak cię przynieśli strażnicy – powiedział cichym głosem mężczyzna, będą świadom obrażeń oraz skutków, jakie niosło za sobą porażenie przez Szokującą Pałkę. Argrif spojrzał przez kraty na mężczyznę leżącego na pryczy w celi obok. – Za co tu jesteś? – spytał nieznajomy. – Bójka uliczna? Kradzież? – powiedział i podczas wypowiadania tego drugiego słowa nieznacznie zmienił akcent.
- Bójka – powiedział Argrif i jednocześnie zaczęły do niego wracać wspomnienia tego, co się stało. Stoczył przecież walkę z dwoma zabójcami, którzy próbowali obrabować jakąś kobietę. W walce tej zginął jego najlepszy przyjaciel. Na tą myśl poczuł pustkę gdzieś głęboko w sobie. Stranel przecież był w jego życiu od tamtego zdarzenia…A teraz? Teraz go już nie ma i nie będzie. Jeden z rzezimieszków odebrał mu jego najlepszego przyjaciela.
- Sądząc po obrażeniach, jakie doznałeś od Oficerów, chyba było poważnie – rzekł nieznajomy - Jestem Terence, Terence Swifthands – powiedział mężczyzna.
-Aha –odrzekł Argrif starając się już nie zwracać na nieznajomego uwagi.
- Nie wiem czy wiesz – powiedział Terence – Ale kiedy ktoś ci się przedstawia, miłym gestem jest zrobienie tego samego – rzekł bez cienia urazy.
- Nazywam się Argrif Grimstorm – odrzekł Argrif – A ciebie? Za co złapali? – spytał.
- Powiedzmy że nie wziąłem pod uwagę marginesu błędu – skrzywił się Terence mówiąc to – ale teraz to już nie ważne – dodał spoglądając na Argrifa. – Najważniejsze to wydostać się stąd.
Argrif przemyślał propozycję współpracy. Niestety nie wiedział czy może ufać nowemu nieznajomemu. Sądząc po tym jak Terence powiedział słowo „kradzież” był złodziejaszkiem, który został złapany na gorącym uczynku.
Złodzieje. W pewnej chwili Argrif spojrzał na Terenca przyglądając się mu uważnie, chcą upewnić się czy aby na pewno to on nie jest jednym z tajemniczych rzezimieszków, których spotkał w uliczce. Po krótkich oględzinach stwierdził, że Terence jest trochę wyższy od tamtych. Spuścił głowę, wracając myślami do problemu ucieczki.
-Dobrze – powiedział Argrif – Mnie zastanawia tylko jak ty chcesz to zrobić?.
- Wystarczy dobrze zacząć – odparł zuchwale Terence. W momencie jak wypowiadał te słowa na parapecie okratowanego okna usiadł sporej wielkości, czarny jak węgiel, kruk z zawieszonym na szyi woreczkiem, mniej więcej o rozmiarach pięści. Terence podszedł do kruka i zdjął mu z szyi woreczek, po czym wysypał jego zawartość na rękę.
- Tresowany kruk – powiedział Argrif nie kryjąc zdziwienia na tą scenę. W tym czasie złodziejaszek wziął do ręki niewielki kawałeczek mięsa, który był upchnięty razem z wytrychem, oraz kilkoma innymi przydatnymi w złodziejskim fachu rzeczami i rzucił go krukowi by nagrodzić go za jego zadanie.
- Tresowany to raczej za dużo powiedziane – odparł Terence. – Raczej zaprzyjaźniony – dodał podchodząc do krat w miejscu gdzie był zamek. Krótka chwila spędzona przy zamku zaowocowała lekkim szczęknięciem zapadki, po którym kraty się uchyliły na zewnątrz.
- To jak? – Terence odwrócił się w stronę Argrifa – Dalej zainteresowany wyjściem stąd?
- Jasne – odparł Argrif – Tylko mnie zastanawia, po co jestem ci potrzebny?
- Bądźmy szczerzy – powiedział Terence. – To, że otworzyłem zamek nie oznacza jeszcze, że uciekłem, dlatego przyda mi się pomoc – i mówiąc to skierował się w stronę celi Argrifa, gdzie po krótkiej chwili spędzonej przy zamku, otworzył drzwi od celi i wypuścił go.
- Gdzie teraz? – spytał Argrif, nie bardzo pewien tego, co ma zrobić.
- Na razie do najbliższych drzwi – odpowiedział Terence kierując się jednocześnie w stronę drewnianych drzwi, będących na końcu korytarza, złożonego z cel więziennych.
Gdy Terence podszedł do drzwi, najpierw obejrzał je dokładnie w celu znalezienia ewentualnych zabezpieczeń. Co prawda, to wejście było używane kilka razy dziennie przez strażników, więc umieszczanie jakiś specjalnych zabezpieczeń mogło być dla nich uciążliwe, aczkolwiek nigdy nic nie wiadomo.
- Nic tu nie ma – powiedział Terence.
Po dokładnym obejrzeniu drzwi, oraz sprawdzeniu przez dziurkę od klucza, czy ktoś się nie zbliża, zabrał się za otwieranie zamka. Po chwili grzebania wytrychem w dziurce od klucza, został nagrodzony szczęknięciem zamka, które oznaczało, iż drzwi są otwarte.
Argrif cały czas czekał trochę z tyłu, dając w ten sposób trochę wolnej przestrzeni Terencowi, gdy ten wykona swoją robotę. Gdy tylko drzwi zostały otwarte, złodziej jeszcze raz sprawdził, czy po drugiej stronie nic nie ma, a następnie otworzył je delikatnie, aby narobić jak najmniej hałasu.
Korytarz za drzwiami szedł dalej prostu, kończąc się spiralnymi schodami w górę.
Powoli skradając się w stronę schodów, Terence i Argrif zastanawiali się, czy uda im się zaskoczyć strażników, którzy zapewne siedzą piętro wyżej, gdzieś przy schodach.
Gdy doszli do schodów, mogli usłyszeć, o czym mówią strażnicy będący na górze.
- … tamten nieźle walczył. – powiedział jeden głos.
- …i co z tego – odrzekł drugi. - …siedzi teraz w celi.
- … że żyje – odparł inny głos. – …trzy ładunki z Pałki.
- Chyba rozmawiają o mnie – szepnął Argrif do Terenca. – Chyba się nieźle zdziwią jak mnie zobaczą, nie uważasz? – dodał.
- Co jak co – odparł Terence. – Ale to naprawdę niezwykłe, że jeszcze żyjesz stary – powiedział spoglądając na Argrifa. – Słyszało się przypadki, że już dwa ładunki potrafią zabić, a ciebie tylko ogłuszyły.
- No cóż – odparł Argrif – zastanowimy się nad tym potem, na razie musimy się stąd uwolnić.


postaram się dodać więcej jak wena dopisze Very Happy Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nooblista dnia Czw 17:00, 27 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
satanek
Administrator



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 22:28, 27 Sie 2009    Temat postu:

Po pierwsze i najważniejsze: punkt pierwszy i trzeci.

Musiałam się zmusić do przeczytania tego, bo błędy kolą w oczy i kompletnie odrzucają. Zazwyczaj nie zwracam uwagi na literówki, przecinki, czasem ominę powtórzenia, ale tutaj było ciężko.
Cytat:
– Znowu burza – powiedział Argrif, spoglądając za okno, za którym soczyście padał deszcz, a wiatr mało nie zdmuchiwał igieł z drzew.

Deszcz padał soczyście? Co to oznacza?
Cytat:
– Tak to już jest w tej części Ostrialu, synu - odpowiedziała do niego matka. – Zwłaszcza o tej porze roku – dodała, spoglądając za okno.

powiedziała do niego matka, albo odpowiedziała mu matka.
Cytat:
– Wiem – odpowiedział chłopiec. – Ale nie lubię takiej pogody, bo wtedy się nudzę – dodał, nie odrywając nawet wzroku od intensywnie bijących w okno kropli deszczu.
Pogoda na początku wiosny na Wzgórzach Pod Górami nigdy nie była łaskawa dla mieszkańców, a zwłaszcza dla podróżników. Podróż w tym okresie była o tyle trudna, że średnio co drugi dzień padało, a nawet jeśli nie, to i tak wiatr był na tyle porywisty i zimny, że ciężko było nawet rozpalić ognisko by się ogrzać. Dodatkowy problem stanowił brak suchego chrustu, żeby móc w ogóle rozpalić jakieś ognisko.

Powtórzenia.
Cytat:
– Nikt nie lubi synku, ale niestety musisz poczekać – powiedziała matka, dorzucając drewno do niewielkiego pieca, który stał w rogu niewielkiej chaty. – Tak to już jest – dodała na koniec.

Niewielki = nieduży, niepokaźny, nieokazały, mały, drobny, niski, niewysoki.
Cytat:
– Tato, ktoś idzie w stronę domu – powiedział chłopiec w stronę ojca, jednocześnie pokazując coś za oknem.
– Gdzie, synu? – odrzekł Trens, ojciec Argrifa, wstając z ręcznie zrobionego drewnianego krzesła, które było naprawiane więcej razy, niż jego właściciel miał lat. – Pokaż go – dodał Trens.

Po prostu dodał, albo dodał mężczyzna.
Cytat:
Po chwili dostrzegł ruch obok dużych kontuarów, których mieszkańcy używali do składowania swoich śmieci. Zauważył dwóch mężczyzn, oraz nogi wystające zza jednego z kontuarów, które najprawdopodobniej należały do jakiejś kobiety.

Śmieci na/za/w ladach sklepowych?
itd. itd.

Masa powtórzeń i błędów interpunkcyjnych w całym tekście. Nie miej mi za złe ich wytykania. Widać, że nie masz bety, bo jest ich groma, na czym tekst wyraźnie traci i ciężko się go czyta. Ogólnie opowiadanie sprawia wrażenie niedopracowanego, tak jakbyś je chciał tutaj jak najszybciej wrzucić.
Sama historia Argrifa jest ciekawa. Naprawdę mi się podoba, takie opowiadania to moje klimaty. Gdyby tylko uniknąć tych niedociągnięć, tekst byłby naprawdę niezły.
Znajdź betę TUTAJ i dopiero umieszczaj opowiadanie, bo szkoda byłoby je zaprzepaścić. Życzę dużo weny i czekam na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez satanek dnia Pią 0:06, 28 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nooblista
Gość



Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 23:51, 27 Sie 2009    Temat postu:

Heh dzięki :>
Nawet jak się przedstawiałem to poprosiłem o betowanie Razz
Wiem wiem wiem....ogółem nie spodziewałem się rewelacji...więc nie ma tragedii Kwadratowy
Still thx


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
satanek
Administrator



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:34, 28 Sie 2009    Temat postu:

Góra tak naprawdę nigdy nie przychodzi do Mahometa. To Ty szukasz bety, a nie beta Ciebie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nooblista
Gość



Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 0:52, 29 Sie 2009    Temat postu:

Wiem wiem Razz
tak czy siak thx.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
Fanatyk



Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świat.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:03, 01 Wrz 2009    Temat postu:

Hm. Myślę, że to, co najważniejsze, zostało już powiedziane. Powtórzenia, powtórzenia, powtórzenia.
Sam tekst jest ciekawy, tylko razi w oczy, jak piszesz co chwilę : -dodał ; -rzekł itp.
Więc życzę Weny!
Sonea.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
apokaliz500
Stały Bywalec



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Shadow Realm
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:18, 21 Mar 2010    Temat postu:

poza wszystkimi rzeczami, w których wytykaniu wyręczyła mnie satanek, chciałem powiedzieć, ze masz podobny styl pisania do mnie, taki czysto opisowy, dam ci radę, jeśli chcesz pisać w ten sposób, musisz podać więcej szczegółów i, co najważniejsze:
może ja jestem ślepy, czy coś, ale gdzie są opisy wyglądów postaci, chociażby samego głównego bohatera(choć cała reszta też powinna się tutaj znaleźć)?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blueberry
Fanatyk



Dołączył: 16 Lis 2009
Posty: 1068
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z owond.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:08, 26 Mar 2010    Temat postu:

Może to przez błędy, a może to przez coś innego - ale kompletnie nie dało się lekko czytać. Jakiejś takie oporne.
Z fabuły mogłoby być nieźle, a wyszło średnio.
Popracuj nad błędami, jakby co, to ja chętnie Ci pobetuję, przesyłaj jbc teksty do mnie na priva.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.oopowiadania.fora.pl Strona Główna -> Fantastyka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin