|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
polly
Administrator
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła Płeć:
|
Wysłany: Wto 14:58, 23 Cze 2009 Temat postu: The Perfect Wife [T] +18! [23.06] |
|
|
…:THE PERFECT WIFE:…
by rmcrms5
Tłumaczenie: Eileen
Beta: Angie1985 & Kroopeczkaa
Kosmetyka: Barwinka
Opowiadanie dostępne także: [link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział 1
Cześć, nazywam się Bella Swan. A to moja historia. W ludzkim życiu nie ma żadnych bohaterów, a jedynie czarne charaktery. Jeśli macie szczęście, nauczycie się, jak przetrwać.
Moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałam lat 7, a mój brat James 10. Ja zostałam pod opieką mamy, a James miał wychowywać się z ojcem, Charliem. Może gdyby Renee pomyślała o obojgu swoich dzieciach, miałabym normalne życie.
Mama poznała Phila kilka miesięcy po tym, jak przeprowadziłyśmy się wspólnie do Phoenix. Był jej wielką miłością, tak zwaną „drugą połówką” i wychowywali mnie razem. Mama nigdy nie wspominała w mojej obecności o biologicznym ojcu i bracie oraz nie wyjaśniała, czemu nie mogę ich odwiedzać. Wiem, że dzieciaki, których rodzice się rozwiedli, opowiadają o swoich weekendowych czy wakacyjnych wyjazdach do drugiego rodzica. Ja nie jeździłam jednak do niego, a mój brat również nas nie odwiedzał.
Moje życie było wspaniałe i pełne miłości. Renee wyszła za Phila, który trenował baseball. Stał się dla mnie najlepszym ojcem, jakiego tylko mogłam sobie wymarzyć. Traktował mnie jak swoje własne dziecko, nawet, jeśli biologicznie nim nie byłam. Phil i Renee nie mieli wspólnych dzieci. Żartowali, że ja sama jestem wystarczającym powodem trosk i zmartwień. Miałam gorący temperament i byłam niepokorna, mama czasem w chwilach, gdy była pochłonięta jazdą samochodem nazwała ten ogień we mnie „światłem życia”. Mówiła też, że własna tożsamość i godność to dwa najpiękniejsze podarki dane wszystkim ludziom. Każdy człowiek dzierży coś na kształt kaganka i to wyłącznie jego decyzja, co z tym światłem zrobić. Według niej byłam takim właśnie jasnym płomykiem: bezczelna, krytyczna i inteligentna. To straszne, że moje światełko zduszone zostanie tak szybko…
W najstraszniejszym dniu mojego życia jak się później okaże, Phil zabrał nas na obiad do ulubionej restauracji o nazwie „Carabba”. Było to w moje siedemnaste urodziny. Podczas powrotu do domu auto, którym jechaliśmy zostało uderzone przez pijanego kierowcę. Cieszę się jedynie z tego, że nie cierpieli. Mi nic się nie stało, nie licząc skręconego nadgarstka. To było takie surrealistyczne, że w ciągu minuty odeszły tak ważne i drogie osoby. Po prostu przestały istnieć. Na zawsze. Nigdy nie czułam się bardziej samotna.
Aktualnie czekam na miejskim lotnisku w Seattle na swojego „prawdziwego” tatę, który ma mnie z niego odebrać. Odkąd on i mój brat James zniknęli z naszego życia 10 lat temu, nie miałam z nimi żadnego kontaktu, ale teraz byli to jedyni krewni, którzy mogli się mną zająć. Jestem zdenerwowana. Nie pamiętam swojego ojca zbyt dobrze. Widywałam go jedynie w marzeniach: urywki dawnych wydarzeń tak odległych, że zdaje się, iż pochodzą z innego życia. Przypominam sobie poszturchiwanie, gładzenie po plecach i uściski. Ostatnie, co pozostało mi po pamięci o Jamesie to wspomnienie jego podnoszącego mnie do góry i znęcającego się nad młodszą siostrą. Wiem, że lubił mnie straszyć. Mam szczerą nadzieję, że już z tego wyrósł.
Zauważyłam samochód policyjny parkujący przy wejściu do lotniska. Starszy i młodszy mężczyzna około lat dwudziestu wysiedli z niego i obaj skierowali kroki w moim kierunku. Wiedziałam, że to oni. Postanowiłam wykorzystać tę krótką chwilę na dokładne przyjrzenie się ich sylwetkom, by spróbować, chociaż wyobrazić sobie, jak moje życie potoczy się od tego momentu. Miałam nadzieję, że otrzymam jakiś sygnał, znak, ostrzeżenie słowne lub gest, który zaalarmuje mnie o jakimś zagrożeniu z ich strony. I jeżeli zobaczę lub usłyszę coś niepokojącego ucieknę wtedy tak szybko i tak daleko, jak tylko potrafię.
***********************************************************
Charlie był ogromnym mężczyzną. Miał tyle samo wzrostu, co, Phil, który mierzył 6 stóp i 4 cale. Ale, podczas gdy Phil przypominał posturą muskularnego gracza, Charlie wyglądał raczej jak niedźwiedź. Szeroki w barach i po prostu wielki. Domyślałam się, że będąc szeryfem policji, trzeba wyglądać imponująco, by bandyci, których ścigasz czuli respekt. Był przy tym atrakcyjny ze swoimi jasnobrązowymi włosami i wąsami (?...wąchy..fuj*). Zrozumiałam, czemu mama tak szybko za niego wyszła.
Teraz postanowiłam przyjrzeć się swojemu bratu. Wyglądał jak młodsza wersja Charliego. Skończył dopiero 20 lat, a był prawie tak samo wysoki jak mój ojciec i praktycznie tak samo muskularny. Miał ciemnoblond włosy, które związywał z tyłu w kucyk. Twarz jednak odróżniała go od Charliego. Podczas gdy twarz mego ojca nie kryła w sobie nic poza ostrymi rysami i wystającymi kośćmi policzkowymi, James miał w sobie coś z Renee. To trochę łagodziło jego wygląd. Nie za bardzo, ale do tego stopnia, że czyniło mego brata niezwykle atrakcyjnym. Weszli właśnie przez drzwi lotniska i zatrzymali się, szukając mnie wzrokiem. James dostrzegł mnie jako pierwszy i obrócił Charliego w odpowiednim kierunku. Nie sądziłam, że mnie rozpozna. Przecież zmieniłam się przez te 10 lat. Mierzyłam 5 stóp i 4 cale wzrostu. Moja twarz była w kształcie serca. Włosy nosiłam długie o barwie mahoniowej, a oczy miałam duże i ciemnobrązowe. Ciało także odpowiednio się rozwinęło. Może nie byłam pięknością, ale na pewno nie przypominałam brzydkiego kaczątka.
Podejrzewałam, że łatwo mnie rozpoznać dzięki usztywnieniu wokół nadgarstka i całemu dobytkowi życia w walizce stojącej koło moich stóp. Zauważyłam znaczące spojrzenie rzucone Jamesowi przez ojca i starałam się domyślić, czemu się tak przypatruje. Zdawało się, że to ja byłam obiektem jego obserwacji. Nie dało się stwierdzić czy się cieszył, czy nie. Wreszcie zauważył, że ja także na niego patrzę, a wówczas na twarzy Charliego wykwitł wielki uśmiech, kiedy obaj tymczasem zbliżali się w moją stronę.
– Proszę, proszę to chyba mała Isabella. Przytul swego staruszka. – Uniósł mnie do góry z ziemi tak, że dyndałam stopami w powietrzu. Otrzymałam jeden z tych ciasnych uścisków, jakie zapamiętałam z przeszłości. Jego prawa ręka spoczywała pod mymi pośladkami, podczas gdy lewa wspierała się na plecach mocno mnie trzymając. Była to pozycja dość niekomfortowa, szczególnie w odniesieniu do miejsc publicznych.
– Cześć Charlie, to tylko ja Bella – odpowiedziałam. – Także miło mi cię widzieć. – Spróbowałam być uprzejma i nie dać mu do zrozumienia, że mnie peszy. Chciałam zacząć od przyjaznych stosunków, skoro od tej pory mieliśmy zamieszkać razem.
– Zapomnij o tym określeniu – mówił, pocierając swoim nosem o mój i składając pocałunek na moim policzku. – Mów mi tata. Tak właśnie nazywałaś mnie kiedyś i lubię ten termin. Okay?
– Okay, Char… tato – poprawiłam się i spróbowałam odwzajemnić uśmiech. On zaś nadal trzymał mnie w górze.
– Nie, nie Isabello. Nie „tato”, ale „tatusiu”. Pamiętasz? – nadal brzmiał sympatycznie, ale w jego głosie pojawiła się nuta, jaka sprawiła, że serce zabiło mi gwałtowniej.
– Jasne… tatusiu. – Mój uśmiech zadrżał, ponieważ byłam zdenerwowana, sama nie wiedząc czemu. To przecież mój ojciec, Matko Boska…
On uścisnął moje pośladki, stawiając mnie na ziemi. Hej, nie mam już siedmiu lat. Jestem siedemnastolatką i to w pełni rozwiniętą. Tylko jak ubrać to w ładne słowa? Jak?
– O wiele lepiej, prawda? Pamiętasz swego brata, Jamesa. – Obrócił mnie w jego kierunku. – Czy możesz powiedzieć mu „cześć”?
Spojrzałam na swego brata, który zdawał się mieć niezły ubaw, obserwując moje powitanie z ojcem. Było jednak coś takiego w jego sposobie parzenia na mnie, co strasznie mnie wystraszyło. Kolejnym z atrybutów mojego „światła” jest intuicja. Umiem rozszyfrowywać spojrzenia. Nie stwarza mi to najmniejszych trudności, a ludzie nie muszą ze mną rozmawiać, żebym ich rozgryzła. Ich wzrok mówi wszystko. A jego przypominał oślizgłą kreaturę.
– Cześć, James – uśmiechnęłam się nieśmiało, myśląc do siebie: „Proszę, nie pozwól mi popełnić kolejnego błędu tak szybko”.
James roześmiał się biorąc mnie w ramiona w niedźwiedzim uścisku przypominającym ten wcześniejszy – Charliego. Ale wtedy gdy Charlie trzymał jedną rękę poniżej mojej pupy, James chwycił mnie obiema dłońmi za pośladki, unosząc do góry i ściskając za nie. Pisnęłam z zaskoczenia i strachu. Nie miałam pojęcia, co robić. On patrzył na Charliego, który musiał widzieć moje plecy i ręce Jamesa na moim ciele. Oczywiście powinien go powstrzymać. Ale nie zrobił tego. Śmiał się tylko. Co do cholery? Czerwone światło! On był w końcu moim bratem.
– James tęsknił za tobą Bello. – Ojciec poklepał moje plecy, kiedy James nadal mnie trzymał.
– Tak, bardzo brakowało mi mojej małej siostrzyczki – zaczął ściskać mnie mocniej. Cierpiałam i poczułam łzę wykradającą się z kącika mego oka.
On pocałował tę słoną kroplę i zaśmiał się.
– Charlie, myślę, że ona także za mną tęskniła. Patrz, ona płacze.
– W porządku dzieci, jedźmy wreszcie do domu. Zdecydowanie nie chcielibyśmy, aby Bella płakała na lotnisku. Prawda James? – popatrzył znacząco na mego brata, lustrując nas wzrokiem.
James zdawał się zrozumieć aluzję i powoli zsunął mnie po swoim ciele na dół. Ehh, to było wstrętne. Koniecznie powinnam porozmawiać z nim na ten temat nieco później. Brat pochylił się, by wyszeptać do mego ucha:
– Nie, nie chcemy sprawiać, by Bella płakała. Jeszcze nie…
Zadrżałam, starając się odzyskać równowagę. Obaj chwycili moje torby i poprowadzili mnie za sobą. Marzyłam, że wychodzę z lotniska z mamą i Philem z powrotem w Phoenix, będąc szczęśliwa i bezpieczna albo że umarłam z nimi w tamtym wypadku. Brakowało mi ich tak bardzo, że serce ścisnęło się w mojej piersi. Charlie kazał mi wsiąść do środka, gdy sam z Jamesem wepchnęli wszystkie moje bagaże do samochodu. Usiadłam i rozejrzałam się dokoła. Nigdy wcześniej nie byłam w policyjnym radiowozie. Tyle w nim gadżetów i przycisków. Przeraził mnie za to pistolet leżący przy siedzeniu. Wpatrywałam się w niego otwartymi ze zdumienia oczami. Usłyszałam jak Charlie i James wchodzą do środka, a ojciec musiał spostrzec moją reakcję na broń. Zaczął się śmiać i odwrócił się w kierunku mego brata siedzącego z tyłu.
– Wyjmij z niego naboje. Ona obawia się szot gana jedynie siedząc w jego pobliżu.
– Nadal się boisz Mała–Bellaboo? – James także śmiał się za mnie.
– Przepraszam za to, to dlatego że nie mieliśmy w domu pistoletów. Nie jestem przyzwyczajona do przebywania w ich otoczeniu. Są o wiele większe i… prawdziwe, kiedy nie oglądasz ich na ekranie telewizora. – Próbowałam udobruchać Charliego, by nie wściekł się na mnie ponownie. Nie miałam pojęcia, jak z nim postępować. Ojciec położył swoją rękę na moim udzie i ścisnął.
– Nie ma się, czego obawiać. Zabijam tylko ludzi, którzy mnie nie słuchają. – Wiedziałam, że mówi o przestępcach, ale w jego słowach zdawała się skrywać jakaś głębsza treść. Spróbowałam się uśmiechnąć i przyoblec swoją twarz w odważną minę, gdy na niego spojrzałam.
– Cóż, dobra stroną jest fakt, że jestem wspaniałym słuchaczem.
– Tak, dobrą stroną jest fakt, że jesteś wspaniałym słuchaczem,… kto? – zmarszczył brwi.
Spojrzałam na niego. Moje oczy rozszerzyły się. Oddech przyśpieszył. Bałam się.
– Tatusiu – wyszeptałam do niego.
On zaśmiał się, a w tym czasie ściskał i klepał moje udo ponownie zanim nie uruchomił samochodu i nie ruszył w drogę. Charlie i James śmiali się, jakby to był wspaniały kawał. Nigdy wcześniej nie bałam się tak bardzo w całym swoim życiu. A nie dotarłam nawet jeszcze do swojego nowego domu. Niezbyt udany początek.
*****************************************************
Dojechaliśmy do małego dwupiętrowego białego domku mieszczącego się przy cichej ulicy. Kiedy wysiadałam, dostrzegłam, że jest wokoło wiele pustej przestrzeni i nie ma zbyt dużo budynków. Był także las, który rozciągał się poza prywatnym ogrodzeniem i posiadłością, a przysłaniający wszystko. Teren wyglądał na odizolowany. Poszłam za Charliem i Jamesem chodnikiem, a oni otworzyli drzwi. Mój brat podtrzymał mi je, kiedy wchodziłam, a następnie poklepał mnie po plecach, gdy go mijałam.
– Witaj w domu mała siostrzyczko – zaśmiał się, kiedy ja podskoczyłam. To było złe. Pragnęłam powiedzieć mu, aby przestał, ale w tej chwili cholernie się bałam. Obydwaj sprawiali, że czułam się taka… zmieszana. I zszokowana. Zaczęłam rozglądać się wokoło. Obok znajdował się salon mieszczący się po lewej z telewizorem we wnętrzu, małą sofą i dwoma fotelami. Znajdowały się tu tablice pamiątkowe i gablotki z trofeami. Wyglądały tak, jakby stworzone zostały specjalnie dla udokumentowania umiejętności strzeleckich jak i zdolności związanych z innymi sportami. Na prawo mogłam spostrzec małą jadalnię. Wyglądała jednak bardziej na biuro niż na pomieszczenie, w którym spożywa się posiłki. Mogłam spostrzec kuchnię poprzez drzwi na jej drugim końcu. Były tam także schody naprzeciwko i hol umiejscowiony dalej w pobliżu jadalni.
Charlie i James udali się po schodach na górę z moimi bagażami, a ja podążyłam za nimi. Na ich szczycie widać było kilkoro drzwi. Skręcili w lewo w ostatnie z nich i weszli przez nie.
– Jesteśmy na miejscu. Nie ma to jak w domu – stwierdził ojciec. Położył moje bagaże na podłodze i rozejrzał się wokoło zanim na mnie spojrzał. – Możesz urządzić to miejsce, jak ci się podoba. Nie miałem pojęcia, jaki możesz mieć gust, a zatem zostawiłem ci wybór. To pierwsza naprawdę miła rzecz, jaką powiedział do mnie tego dnia. Może pokręciłam wszystko na samym początku i źle odczytałam jego intencje? Uśmiechnęłam się do niego. Prawdziwym uśmiechem, który miał mu uświadomić, że doceniam to wszystko.
– Dzięki tatusiu. Pokój bardzo mi się podoba. – Chciałam uczynić go szczęśliwym.
Wyszczerzył się do mnie. Usatysfakcjonowany tym, że nazwałam go „tatusiem”.
– W porządku, pozwolimy ci się rozgościć i zaczekamy na dole. A tak na marginesie… – odpowiedział. – Kiedy się to wydarzyło?
Zerknęłam w dół na ramię.
– Dwa dni temu. Muszę znaleźć lekarza.
– Możemy poprosić dr Cullena, by zajął się tym w szpitalu. Jest mi winny przysługę.
James uśmiechnął się pod nosem.
– Lub dwie.
Charlie spojrzał na niego surowo.
– Zamknij się, James.
Obrzuciłam spojrzeniem obu z nich nie do końca rozumiejąc, co się dzieje.
– Dobrze, zatem. – Ojciec klasnął w obie dłonie. – Pozwolimy ci się rozpakować. Zejdź na dół, kiedy będziesz gotowa. Zamawiamy pizzę. Czy nadal lubisz pepperoni?
– Tak, uwielbiam ją tatusiu. – Ujął mnie fakt, że pamiętał. To jedyna pizza, jaką kiedykolwiek jadłam. Wiem, jestem nudna. Ale byłam pod wrażeniem, że on przypomniał sobie taki mały szczegół. To źle, że ja nie znałam żadnych z jego małych upodobań. Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. On naprawdę lubił tę „tatusiową” zabawę. Pomyślałam, że jeśli jest to wszystko, co uczyni go szczęśliwym i utrzyma pokojowe relacje między nami, zanim nie wyjadę do college’ u, to zgoda. Co prawda jest to dziwne, ale potrafię to zrobić. Może nasze stosunki nie ułożą się tak źle, jak myślałam. Charlie wypchnął Jamesa z mego pokoju i dali mi się rozpakować. Usłyszałam głos brata, gdy schodzili w dół schodami:
– Ona naprawdę wydaje się być usatysfakcjonowana, nie? To dobry znak.
Nie dosłyszałam odpowiedzi Charliego. Wzięłam głęboki oddech i zdecydowałam się wejść w swoje nowe życie z otwartym umysłem.
Pierwszy raz tak naprawdę rozejrzałam się po pokoju. Było w nim duże, metalowe łóżko z baldachimem stojące przy jednej ze ścian oraz szafka nocna i lampka po drugiej stronie. Dostrzegłam drzwi do ubikacji i garderobę obok niej. Znajdowało się tu także krzesło i biurko w rogu koło okna. Wszystkie meble były czarne. Ściany natomiast pomalowano na biało. Pomyślałam o swoim fioletowym pokoju w Phoenix. Mogłabym odnowić ściany na lawendowo, użyć białej pościeli i zasłon, by rozjaśnić to miejsce. Uśmiechnęłam się do wspomnienia o tym, ile radości miałyśmy ja i mama podczas dekorowaniu pokoju w moim dawnym domu. Pamiętam malowanie ścian z Philem oraz to, że pod koniec dnia byliśmy oboje tak samo fioletowi jak powierzchnie, które odnawialiśmy. Poczułam, jak łzy cisną się do moich oczu, kiedy przebiegł mnie wewnętrzny dreszcz. Musiałam przestać. Nie było już odwrotu. Tu jest teraz mój dom. Powinnam to zaakceptować. Odwróciłam się, zatem i zaczęłam rozrzucać swoje ubrania. Schodziłam na dół po schodach, kiedy usłyszałam odgłos silnika samochodu. Dobiegł mnie hałas z kuchni, a zatem weszłam do niej. James wyjmował naczynia z szafek.
– Czy mogę pomóc? – zapytałam.
Spojrzał na mnie i moje nowe ubranie. Przebrałam się w szorty i koszulkę baseballową z numerem Phila na środku. Ojczym dał mi ją na Gwiazdkę, kiedy trenował w Phoenix. Była nieco za duża i nachodziła na moje spodenki. James przybrał lubieżny wyraz twarzy.
– O tak, możesz. Ale nie myślę, byś była na to gotowa.
O co mu chodziło? Zawsze robił te szydercze aluzje, które nie miały żadnego sensu, a sprawiały, że czułam się… zdezorientowana. W tym momencie do środka wszedł Charlie.
– Starczy James. Już o tym rozmawialiśmy. – Mój ojciec odwrócił się w moją stronę, wpatrując się w drzwi znajdujące się po drugiej stronie kuchni.
– Czy mogłabyś przynieść serwetki ze spiżarni Isabello?
Weszłam, zatem do tego pomieszczenia w poszukiwaniu ich opakowania.
– Cholera, Charlie.
– Mówiłem ci, byś na siebie uważał. Mam plany z nią związane. Jeśli to zniszczysz, zapomnę o tym, że jesteś moim synem. Jasne?
– Taaa, jasne. Starałem się tylko rozerwać.
Stałam w spiżarni tak długo, jak tylko mogłam. Nie potrafiłam zrozumieć tej konwersacji, ale sprawiła, że poczułam się zdenerwowana. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z pomieszczenia z serwetkami w ręku.
– Proszę tatusiu – uśmiechnęłam się.
James gładził się po tylnej stronie głowy, gapiąc na mnie. Ugh! O co mu chodziło? Nie minął nawet dzień, a miałam go serdecznie dość. Dlaczego nadal tu był? Ma dwadzieścia lat. Powinien być w college’ u. Charlie uśmiechnął się do mnie.
– Pizza czeka w salonie. Chodźmy jeść – położył mi dłonie na ramionach i poprowadził przed sobą.
Otworzyłam wieczka pudełek od pizzy i usiadłam na sofie, kiedy mój tata i brat zajęli miejsca w dwóch fotelach. Podali mi swoje talerze, jako że znajdowałam się najbliżej jedzenia. Nałożyłam na nie po kilka kawałków i podałam z powrotem. Odchylili się w fotelach do tyłu i zaczęli jeść.
– Bello, bądź tak miła i przynieś nam kilka piw z lodówki, dobrze? – Nie zdążyłam nawet ugryźć swego kawałka pizzy. No tak, to ostatnia rzecz jaką mogłabym zrobić. Wzięłam dwa piwa i podeszłam do Charliego, by je mu wręczyć.
– Daj jedno Jamesowi, Bello.
Odebrałam jedną puszkę od ojca i podałam ją bratu. Dostrzegłam colę stojącą obok pudełka, którą musieli kupić dla mnie razem z jedzeniem. Usiadłam z powrotem na sofie i podniosłam swój talerz z pizzą. Oni oglądali mecz baseballu w telewizji. Ponownie pomyślałam o Philu i mamie. Nie będę płakać. Jadłam w ciszy, podczas gdy rozgrywki trwały nadal. Kiedy skończyłam, zapytałam Charliego, gdzie jest łazienka, abym mogła wziąć prysznic. Byłam zmęczona lotem i wszystkim, co do tej pory przeżyłam. Chciało mi się spać.
– Tutaj. Pokażę ci gdzie wszystko się znajduje – podniósł się z krzesła i podał mi swoją dłoń, aby pomóc mi wstać z sofy. Stanęłam na nogi i przeszłam obok stolika do kawy. Ojciec nie puścił mojej ręki, zanim nie pchnął mnie lekko w kierunku schodów. Na szczycie zatrzymał się. Wskazywał odpowiednie drzwi.
– Te na końcu są od pokoju Jamesa, łazienka jest obok nich. A to wejście do mojej sypialni tuż koło twojej. Ręczniki i akcesoria trzymamy tutaj, w szafce na pościel.
Otworzył dla mnie drzwi do łazienki. To było całkiem zwyczajne pomieszczenie. Nic specjalnego poza dużą kabiną prysznicową z czystego szkła i wbudowaną w nią ławeczką. Wyglądała na niedawno odnowioną.
– Kupiłem ci kilka różnych szamponów, bo nie miałem pojęcia, jakie lubisz. Później pojedziemy na zakupy i zaopatrzymy się we wszystko, czego potrzebujesz, zgoda?
– Dziękuję tatusiu. – Byłam szczęśliwa, że pamiętałam o tym, by mówić „tatusiu” za każdym razem, gdy z nim rozmawiałam. To sprawiało, że czyniłam go zadowolonym. Bałam się pomyśleć, co stałoby się ze mną, gdybym go unieszczęśliwiła. Domyślałam się, że nie byłoby zbyt różowo. Ojciec wyszedł i skierował się na schody, kiedy ja tymczasem udałam się po piżamę. Wyjęłam kilka ręczników z szafki na pościel w drodze z powrotem do łazienki. Odkręciłam wodę w prysznicu i umyłam zęby, czekając aż woda się nagrzeje. Odwróciłam się w kierunku drzwi, aby zamknąć je na klucz i móc się rozebrać. Ale nie było w nich żadnego zamka. Zgadywałam, że skoro mieszkali tu tylko James i Charlie, nie istniała taka potrzeba. Będę musiała znaleźć sposób na to, by postarać się o założenie blokady bez uprzedniego wpędzenia ojca w furię. Wiedziałam, że oni obaj wiedzą, gdzie się teraz znajdowałam, a zatem nie powinno to stwarzać problemu. Jednak u siebie w domu zawsze zamykałam drzwi. To sprawiało, że czułam się bezpieczniejsza, gdy byłam rozebrana. Wzięłam pośpieszny prysznic i wyszłam z łazienki, ciesząc się, że moje obawy były bezpodstawne. Nikt mnie nie niepokoił. Ubrałam się i udałam do swego pokoju, by wyszczotkować włosy. Zagrzebałam się w pościel i ułożyłam wygodnie, by zażyć odrobinę potrzebnego snu. Charlie zawołał do mnie z dołu.
– Nie zapomniałaś o czymś Isabello? Chodź, daj tatusiowi buziaka na dobranoc.
Usłyszałam śmiech Jamesa. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół do salonu. Obaj porozkładali się na fotelach. Ojciec zlustrował mnie wzrokiem, kiedy weszłam do pomieszczenia. Miałam na sobie luźne flanelowe spodenki i t–shirt.
– Dobra dziewczynka. Lubimy nasze wieczorne rytuały, nieprawdaż?
Podeszłam do jego fotela i schyliłam się, by pocałować jego policzek.
– Dobranoc tatusiu – powiedziałam, odwracając się z powrotem w stronę schodów.
On oplótł ramionami moją talię i przyciągnął mnie bliżej swego krzesła.
– Nie, nie, nie. Tak nie daje się buziaki na dobranoc. – Usadził mnie na swoich kolanach, łapiąc moje policzki w swoją dłoń. – Tak dajemy pocałunki na dobranoc. – Pocałował mnie w same usta, przyciskając do nich wargi ochoczo, zanim wreszcie puścił.
– Czy teraz nie jest lepiej?
Wiedziałam, że lepiej nie zaprzeczać, zatem odpowiedziałam tylko:
– Tak, tatusiu. Przepraszam.
O mój Boże, czy on naprawdę to zrobił? To okropne z wielu różnych powodów.
– Nie zapominaj o tym Isabello. – Ojciec spojrzał na Jamesa. – Teraz daj buziaka na dobranoc także swojemu wielkiemu bratu.
Moje oczy rozszerzyły się. Czy on miał na myśli to, że mam pocałować Jamesa tak samo jak jego? Zagapiłam się na Charliego. On przytaknął.
– Tak Isabello.
Pomógł mi podnieść się ze swoich kolan, podtrzymując moje biodra i klepiąc po pośladkach, kiedy łapałam równowagę na drżących nogach. Mój brat szczerzył się od ucha do ucha. Poklepał swoje łono.
– Chodź tutaj mała siostrzyczko, daj swemu wielkiemu braciszkowi całusa do snu.
Mój oddech zmarł, kiedy odwracałam się, by usiąść na jego podołku. James złapał mnie za kark i szarpnął w stronę swoich ust.
– Teraz mnie przytul mała siostrzyczko.
Oddałam mu pocałunek w ten sam sposób, w jaki Charlie całował mnie wcześniej, upewniając się, że napieram na wargi Jamesa, zanim się od nich wreszcie oderwałam.
– Jak było James? – zapytał go ojciec.
Brat spojrzał na mnie z lekkim błyskiem w swoich oczach.
– Wiem, że ona potrafi zrobić to lepiej. Nie mogę się doczekać, kiedy zaczniemy trenować. – Puścił mnie wreszcie, a ja opuściłam salon w akompaniamencie ich śmiechów.
Zamknęłam za sobą drzwi pokoju i zagrzebałam się w pościel, płacząc. Płakałam za mamą i Philem. Tęskniłam za swoim bezpiecznym życiem, bo wiedziałam już, że straciłam je bezpowrotnie. I wreszcie ze strachu na myśl o tym, co oznaczał ostatni komentarz Jamesa.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez polly dnia Wto 15:01, 23 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
xAlice
Obserwator
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany: Wto 15:01, 23 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
od razu napiszę, że podziwiam Eileen, że się wzięła za tłumaczenie tego ff, bo jest strasznie mocny...
jestem Ci wdzięczna za to, bo po ang to nigdy bym przez to nie przebrnęła..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eileen
Obserwator
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć:
|
Wysłany: Wto 15:07, 23 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
A zatem w ramach sprostowania.... Bardzo długo się wahałam czy to tłumaczyć. Z oczywistych powodów. A mianowicie... Jest to bardzo trudny, mocny ff, zawiera sceny molestowania, przemocy, gwałtu... Jednakże, wygrało poczucie obowiązku. Zachęcam tych, którzy mają mocne nerwy, a z kolei odradzam tym, którzy brzydzą się przemocą. Proszę, by nie czytały tego osoby młode, wrażliwe lub emocjonalnie rozchwiane. Nie chciałabym mieć nikogo na sumieniu... Edward i Bella to zupełnie inne postaci niż w Sadze, czuję się upoważniona o tym wspomnieć.
Pozdrawiam:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monia23
Gość
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany: Wto 17:41, 23 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Jeśli chodzi o TPW to za bardzo bym się rozpisała. Mam różne odczucia w stosunku do tego ff ale wiem że bardzo mi się podoba. Może się nie którym wydawać że takie opowiadanie może przedstawiać, jakie przesłanie może dawać, tu każdy ma swoje zdanie nie będę się rozpisywać.Bo jak ktoś przez to przebrnie, nasunie mu się jasny wniosek o czym to jest i co nam przekazuje, a wiem,ba jestem nawet przekonana że tak owe niesie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 18:13, 23 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
TPW jest mocne... ale myślę, że niesie ze sobą przesłanie. Przecież Mic nie napisała tego, aby kogokolwiek postraszyć, tylko aby pokazać, że świat w jakim żyjemy nie jest idealny. Najważniejsza w tym ff jest przemiana ze złego faceta, na mężczyznę o wielkim sercu (Mówię o Edwardzie), który zrozumiał, że źle postępował. Na końcu i tak mamy HE i tym się radujmy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
lovee
Gość
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 20:24, 23 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
o tak... zgadzam się.
na chomiku jest tego wiecej, więc już znam dalsze losy
i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kirkea
Gość
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podkowa Leśna Płeć:
|
Wysłany: Śro 1:58, 24 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Uwielbiam tego ff, choć gdy go czytam na zmianę krew mnie zalewa i jest mi niedobrze:(.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Landrynka1987
Gość
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Raciąż/Gdańsk Płeć:
|
Wysłany: Śro 10:34, 24 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
To i aj tu wtrącę swoje pięć groszy... Ewelinka rzeczywiście ff jest mocny.. nawet bardzo... Czytając na przemian oblewają mnie fale zimna, przerażenia, obrzydzenia, smutku, a w końcu wściekłości na nieme przyzwolenie Belli na to wszystko... Nie bez powodu Eileen tłumacząc go łapie dołki... Ja łapie je czytając... Ale czytam cały czas bo czekam na obiecany HE...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kroopeczkaa
Gość
Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany: Śro 13:28, 24 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
A ja ze swojej strony również chcę podziękować Ewie za tłumaczenie tego ff. Może się powtórzę, ale ten ff jest rzeczywiście mocny i ciężki. Nie zasiądzie do niego nikt o słabych nerwach. Ja traumy jeszcze nie mam. A czy będę miała? Nie wiem. Czytałam już gorsze ff. Nie z fandomu twilight, ale jednak.
Podziwiam Ewę za to co dla nas robi. My to w sumie "tylko" czytamy, a ona musi jeszcze włożyć w to serce, tłumacząc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
riku
Gość
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła;) Płeć:
|
Wysłany: Śro 17:30, 24 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
Początkowo ten ff mnie odrzucał ale moja ciekawość spowodowała, że czytam to dalej;) To opowiadanie jest ciężkie.. także wielki szacunek dla osoby, która to tłumaczy;) pozdrawiam;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kirkea
Gość
Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podkowa Leśna Płeć:
|
Wysłany: Pią 14:03, 03 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
i tu też cisza... ;(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
wela
Gość
Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany: Śro 11:44, 05 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ej, Perfect Wife nie jest ciężki, skądże znowu. Nie jest to nawet dla mnie niesmaczne, jak niegdyś określiła to moja koleżanka. Przeczytałam tłumaczenie - akurat było 8 rozdziałów i w ogóle mną to nie wstrząsnęło. Zacznijmy od tego, że autorka (nie czepiam się do tłumaczek, ani mi się śni) w beznadziejny sposób podoczepiała meyerowe imiona przez co młodzież (zapewne w większości) tak mocno zainteresowała się tym ff.
Wracając do fabuły - dla mnie jest to zwykły pornol. Naprawdę. Jaka przemoc w rodzinie?! Te opowiadanie nic nie wnosi, ponieważ najpierw powinny zostać opisane relacje Belli i Charliego. Na początku w ogóle na nic nie powinno się zanosić. Wszystko powinno być normalne. Dopiero potem małymi kroczkami autorka powinna zbliżać się do tych złych spraw. W taki sposób, żeby czytelnik nie wiedział co jest grane. Bo tak jak czytałam te sceny, gdy Bella robiła loda swojemu ojcu - cóż. Zapominałam, że Bella to Bella, a Charlie to Charlie. I nie czułam kompletnie nic.
Dodatkowo ta cała naiwność Belli bardzo mnie denerwuje. Te jej podejrzenia - Coś jest nie tak, nie podoba mi się to, to nie jest normalne. Dziewczyno, przecież normalne jest, że normalny ojciec nie żądałby od ciebie całusów na dobranoc, ani jakichś dziwnych rutynowych zabiegów podczas śniadań. Dziewczyna trzeźwo myśląca tak nie reaguje. Bella miała przynajmniej jedną możliwość ucieczki - i wtedy powinna ją wykorzystać. Mówię o wyjściu po zakupienie nowej garderoby. Normalna dziewczyna, jedząc lunch w tamtej restauracji, gdzie ojciec powiedział jej, że tutaj nie obędzie się bez siadania jemu na kolanach, zaczęłaby krzyczeć, wyrywać się, robić cokolwiek, uciekać, nie wiem, szamotać się. Normalna dziewczyna próbowałaby uciekać, buntować się. Ale nie. Bella wszystko znosiła. Dla mnie te opowiadanie jest mało przemyślane. I naprawdę, zero w nim jakiejś głębi.
Dziękuję, pozdrawiam. Mam nadzieję, że nie zostanę zbesztana. Wyraziłam tylko swoją opinię.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez wela dnia Czw 2:06, 06 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nieznana
Gość
Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z cudownego miejsca Płeć:
|
Wysłany: Wto 18:07, 01 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Z góry przepraszam za ostre słowa, ale ten ff nie wzbudza we mnie pozytywnych emocji, jedynie najgorsze z możliwych. Jak dla mnie sama autorka powinna znaleźć się w szpitalu psychiatrycznym pod 24 godzinną opieką, bo czegoś takiego nie pisze zdrowy człowiek przy zmysłach. Z tego co się dowiedziałam, to autorka jest matką dwójki dzieci i sam pomysł był zaczerpnięty z życia jej koleżanki, która został zgwałcona. Do tego podciągnięcie tego pod fandom Zmierzchu to kolejne jej przegięcie. Cała fabuła tego ff jest dla mnie odrażająca i godna pożałowania, ale nie Belli, tylko autorki.
Styl autorki jest tragiczny, jeszcze tak słabo napisanego ff nigdy nie czytałam. Autorka za grosz nie ma wyczucia smaku, jakiegoś stylu ani pomysłu. Z początku myślałam, że ten ff jest pisany przez jakąś zdrowo rąbnięta czternastolatką, a gdy dowiedziałam się więcej o autorce byłam w szoku. Że ktoś tak dojrzały może napisać coś tak niedojrzałego. Już nie mówię, że fabuła jest okropna, ale styl nie jest lepszy.
Autorka nie potrafiła oddać emocji bohaterów, a w szczególności Belli. Czytając te chore pomysły byłam święcie przekonana, że Belli obciąganie chuja swojemu ojcu się podoba. Tylko nie chce się do tego przyznać, bo wyszłaby na pierdolniętą osobę.
Same niedociągnięcia autorki są, pożal się Boże, okropne i prymitywne. Jak można nie dawać głównej bohaterce przez 3 dni jedzenia i pisać, że jest ona w pełni sił do robienia wszystkiego. Nie było żadnych zasłabnięć, zemdleń, kompletnie nic. Jedynie o czym Bella był przez ten czas, to sperma jej ojca i brata. Ja rozumiem, że to "życiodajna substancja", ale no powiedzmy sobie szczerze, nie jest ona zbyt pożywna.
I ten chytry uśmiech Belli, bo zrobiła coś jak jej tatuś chciał. O.O Kurwa! Ma się czym szczycić dziewczyna!!
Nie mówiąc o tym, że każda normalna dziewczyna by się buntowała i próbowała uciekać! I to znów potwierdza moją tezę, że ewidentnie Belli się to podoba. Nie mówcie, że tak nie jest, bo Was wyśmieję.
Jak dla mnie ten ff wcale nie jest ani trudny, ani mocny, ani o przemocy. Dla mnie to ZDROWO POPIERDOLONY PORNOL. Jedynym fragmentem MOCNYM w tym ff, to śmierć Phila i Renee oraz tęsknota Belli do nich na samym początku ff. Bo jednak to była drastyczna dla niej zmiana. Nagle jej mama i ojczym, którzy opiekowali się nią, kochali i troszczyli, zginęli w wypadku, zostawiając ją samą. To jest jedyny fragment tego ff, którego autorka do końca nie spierdoliła. Cała reszta to chłam.
Dla mnie Autorka nie stanęła na wysokości zadania i wybrała sobie zbyt trudny temat. Po prostu rzuciła się na za głębokie wody i zamiast się utrzymać na powierzchni, opadła na dno. Jej umiejętności pisarskie, w tym wypadku żadne, nie stanęły na wysokości zadania i nie oddały dramaturgii, która była w tym ff potrzeba.
Nie mówię, że temat i pomysł jest zły, bo wcale tak nie jest. Jedynie autorka nie dała rady go opisać. O przemocy w rodzinach nie jest nam nieznane, często o tym się słyszy w wiadomościach i nie chodzi mi o to, że autorka źle go wybrała. Bo takie tematy są nam potrzebne, ale bez agresji. Nie podciągajmy tego pod twilight, bo to gówno ma do tego.
pozdrawiam,
nz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
alex004
Gość
Dołączył: 25 Sty 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć:
|
Wysłany: Śro 18:48, 26 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Widzę, że już dawno nie było aktualizowane ten FF też jest boski<3, choć niektóre momenty były "straszne" nie to że się bałam tylko odczuwalam współczucie, czyli utorzsamiłam sie z bohaterką, co powiedziałabym, że jest pulsem, ale ja tak mam zawsze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|