|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alchemiczka
Obserwator
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany: Sob 15:22, 27 Sie 2011 Temat postu: NH: Historia trzecia [B][W][Prolog] 27.08.2011 |
|
|
Nie mam pojęcia czy dobrze oznaczyłam temat, jeśli nie, to proszę dajcie znać. Napisałam to przed chwilą i nie jest zbetowane, nie mam też kogo o to prosić, więc gdyby znalazł się ktoś chętny to bardzo proszę o napisanie, będę wdzięczna I jeszcze jedno: bądźcie litościwi
Tytuł: Nieopowiedziane historie: Historia trzecia
Fandom: Harry Potter
Ostrzeżeń brak - tymczasowo.
Prolog
To zabawne, że większość historii o magii, rozpoczyna się od jakichś tajemniczych miejsc, jeszcze bardziej tajemniczych wydarzeń i wysokich, przystojnych, chmurnych bohaterów, tak tajemniczych, że aż głowa boli. A jeszcze zabawniejszy jest fakt, że moja opowieść rozpoczyna się w zupełnie nietajemniczym miejscu, bo na przedmieściach zwykłego angielskiego miasteczka. Między równymi rzędami niemal identycznych domów nigdy nie działo się nic zagadkowego, wszystko było jasne i przejrzyste a jedyną rozrywką starszych mieszkańców było narzekanie na pogodę – wciąż zbyt parno, lub zbyt deszczowo! – albo polityków i czujne obserwowanie sąsiadów - na wypadek gdyby zrobili coś skandalicznego. Młodzież natomiast zwykle w wakacje plątała się po okolicy, czasem spokojnie, czasem przewracając przy okazji kilka koszy i strasząc młodszych od siebie, nigdy jednak nie burząc nienagannego wizerunku swojej rodziny. Była tylko kilka osób w tej okolicy, które niezmiennie budziły wstręt i oburzenie ze strony swoich sąsiadów. Jednym z nich był chudy młodzieniec z Ośrodka Wychowawczego Dla Młodych Recydywistów, o wyglądzie niedorajdy, z wiecznie rozczochranymi włosami i połamanymi oprawkami okularów. Drugą osobą była stara panna z obsesją na punkcie swoich kotów, wiecznie pachnąca karmą którą je karmiła i przechadzająca się po ulicy w swoich – niezmiernie wygodnych – kraciastych kapciach.
Trzecią miała stać się dziewczyna, która wraz z rodzicami wprowadziła się do domu niedaleko parku zabaw dla dzieci. Pozornie cała rodzina nie budziła zastrzeżeń. Pan domu, przystojny doktor, zapracowany, ale potrafiący dogadać się z sąsiadami a czasem nawet zapraszający ich na golfa, przy czym zawsze przegrywał. Pani domu, bardzo taktownie częstująca swoich nowych sąsiadów ciastem nienagannym, ale nie na tyle dobrym by nie można go było potem skrytykować za jej plecami. I wreszcie ich przybrana córka – ale broń Boże, nie z sierocińca! Nikt nie chce w okolicy takich elementów – cicha i spokojna o nienagannych manierach, tylko o trochę zbyt ciętym języku. Wydawało się, że będzie to kolejna idealna rodzina na tym niemal idealnym przedmieściu. Ale nie, nie zburzyły tego ideału żadne tajemnicze okoliczności. To biedne dziewczę po prostu zadało się z NIM, z młodym recydywistą.
Dla Harry’ego był to dzień jak co dzień. Przykry bo przykry, ale jednak normalny. Leżał właśnie między dorodnym krzakiem hortensji a ścianą domu swego wujostwa wsłuchując się w wiadomości. Nie było to niestety nic ciekawego a na dodatek Dursleyowie co chwilę zagłuszali telewizor swoimi jak zwykle "trafnymi" uwagami. Harry, był naprawdę dumny, że udało mu się wymyślić ta kryjówkę, nikt nie zakłócał tu jego spokoju, a krzak dokładnie ukrywał go przed krytycznymi spojrzeniami sąsiadów. Upał był co prawda niemiłosierny, ale miał nadzieję, że w wiadomościach pojawi się w końcu coś co zapowiadałoby ujawnienie się Voldemorta. Tak, wiedział dobrze, że ani w telewizji ani w mugolskich gazetach nikt nie zakomunikuje, że „Czarny Pan wrócił”, ale przecież gdyby zaczął mordować na krajową skalę, nawet oni musieliby uznać to za podejrzane, prawda? Niestety musiał liczyć tylko i wyłącznie na mugolskie media jako, że redaktorzy w Proroku nieodmiennie okazywali się być skończonymi idiotami a jego przyjaciele postanowili zrobić z niego niedoinformowanego głupka, pisząc mu ciągle o tym jak to mama Rona świetnie gotuje a oni tęsknią za nim i nie mogą się doczekać kiedy go zobaczą, ale ani słowa o Voldemorcie! Tłumaczyli to co prawda jakimiś zakazami, ale to wcale nie zmniejszało jego poirytowania. Dlaczego? Dlaczego on musiał tkwić a jakimś mugolskim zagłębiu podczas gdy oni znajdowali się w samym centrum wydarzeń? Przecież to właśnie jego dotyczyły one najbardziej, nie ich!
Wiadomości kończyły się już powoli, gdy głośny huk rozległ się w powietrzu. Harry poderwał się na równe nogi wyciągając równocześnie różdżkę, na swoje nieszczęście zapomniał jednak o otwartym oknie i uderzył w nie głową aż trzasnęło. Zamroczony ledwo zorientował się, że chwyciły go mocne łapy jego wuja a ten zaczął na niego krzyczeć i potrząsać nim z furią. Kiedy już skoncentrował się na słowach wuja i otarł załzawione od nagłego bólu oczy, schował różdżkę do kieszeni i rozejrzał się wkoło. Kilka osób pojawiło się w oknach ale po chwili wszyscy znów zajęli się swoimi sprawami, uspokojeni przez wuja Vernona.
- Co to było, do diabła? – warknął wuj, a ciotka Petunia pogładziła jego ramię uspokajająco mimo, że sama wyglądała na wstrząśniętą. – Co ty sobie wyobrażasz odprawiając te swoje huczące sztuczki przed naszym domem?!
- Kiedy to nie ja – odparł Harry, wciąż rozglądając się na boki w poszukiwaniu źródła hałasu.
- Jeśli nie ty to kto? Mam nadzieję, że to nie sprawka ty twoich podejrzanych znajomych! Nie chcę ludzi tego pokroju w moim domu! – wrzasnął mężczyzna.
- Vernonie, sąsiedzi – pisnęła ciotka Petunia, odciągając męża od okna, ale mężczyzna nie dawał za wygraną.
- A co ty w ogóle robiłeś czając się pod oknem? – spytał podejrzliwie, ale Harry już miał dosyć tej rozmowy a wiedział, ze jeśli jej nie przerwie będzie się ciągnąć w nieskończoność. Jego wujostwo zgodnie uważało, że młodzi chłopcy nie powinni przejmować się polityką, oglądać wiadomości i prowadzić poważnych rozmów. Harry miał ich zdanie daleko gdzieś, dlatego obrócił się na pięcie i nie zważając na wściekłe pomrukiwania – krzyczeć się już nie odważył – wuja, przeskoczył nad krzakiem hortensji, po czym… stanął jak wmurowany w ziemię. Mimo iż był gotów przysiąc, że jeszcze przed chwilą na chodniku przed ich domem nie było nikogo, teraz stała tam dziewczyna. Harry widział ją po raz pierwszy, była co prawda dość wysoka, ale miała dziecinną twarz i mogła być mniej więcej dwa lata młodsza od Harry’ego. Patrzyła na niego zupełnie bez strachu ale jednak z zaskoczeniem.
Tego mu tylko brakowało! Ujawnienia się przed mugolką i Ministerstwa Magii na głowie. Co jeśli wywalą go za to z Hogwartu? Może będzie wtedy skazany na to przeklęte miejsce do końca życia. Przez chwilę zastanawiał się nawet na skorzystaniu z taktyki Dudleya – przestraszenia dziewczyny i przepędzenia jej do domu z płaczem, ale nie miał ani mięśni ani ochoty na coś takiego. Zresztą dziewczyna też nie traciła zbyt wiele czasu na wpatrywanie się w niego. Uśmiechnęła się szeroko i podeszła do niego wyciągając rękę.
- Harry Potter, prawda? Jestem Iris Greystone. Moja matka była przyjaciółką twoich rodziców.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Alchemiczka dnia Sob 17:11, 27 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
satanek
Administrator
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 15:56, 27 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Super, lubię Harrego Pottera, więc od razu się zabrałam za czytanie.
Cytat: | ale potrafiący dogadać się z sąsiadami a czasem nawet zapraszający ich na golfa, przy czym zawsze przegrywał. |
Tu jest jakiś zgrzyt. W całym zdaniu jest -ący i nie pasuje ten ostatni czasownik.
Cytat: | I wreszcie ich przybrana córka – ale broń Boże, nie z sierocińca! Nikt nie chce w okolicy takich elementów |
Ha, lubię taki styl. Ogólnie tekst porządny i dopieszczony, niestety bardzo krótki, zważywszy na to, ze czyta się go tak dobrze, że jest niemal połykany w całości, od razu. Wielki plus za to, że trzymasz się konwencji książki, a nie umieszczasz bohaterów w zupełnie innym środowisku, ani nie nadajesz im innych cech.
Cytat: | Jego wujostwo zgodnie uważało, że młodzi chłopcy nie powinni przejmować się polityką, oglądać wiadomości i prowadzić poważnych rozmów. |
Niezły smaczek, gdzieś to już czytałam
Cytat: | Przecież to właśnie jego dotyczyły one najbardziej, nie ich! |
Cytat: | Wiadomości kończyły się już powoli, gdy głośny huk rozległ się w powietrzu. |
Cytat: | ciotka Petunia pogładziła jego ramię uspokajająco |
Cytat: | - Kiedy to nie ja – odparł Harry |
Cytat: | Nie chcę ludzi tego pokroju w moim domu! |
Cytat: | Mimo iż był gotów przysiąc, że jeszcze przed chwilą na chodniku przed ich domem nie było nikogo, teraz stała tam dziewczyna. |
Drobne błędy, które zauważyłam.
Czekam na więcej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alchemiczka
Obserwator
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany: Sob 16:15, 27 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Dzięki za wskazanie błędów, poprawiłam je coby nie zgrzytało innym. Ale nad tym zdaniem, które wskazałaś jako pierwsze muszę się trochę zastanowić, jakoś nie mam na nie żadnego innego pomysłu xD
Jest bardzo krótki, bo to dopiero prolog. Pasowało mi skończyć w takim momencie i dalej pociągnąć już jako pierwszy rozdział.
Ogólnie pojawiła się moja własna bohaterka i strasznie się boję, że zrobię z niej Maryśkę Zuzannę, więc jeśli zaczną się pojawiać jakieś tego symptomy dajcie znać xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|