|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
bella1993
Gość
Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pl/tm Płeć:
|
Wysłany: Sob 15:00, 08 Sie 2009 Temat postu: Just A Dream |
|
|
Gdy byłam mała myślałam, że życie jest chronologicznie ułożonym planem. Chciałam być księżniczką i mieć swój piękny pałac i ukochanego księcia. Liczyłam na to, że każda historia zakończona jest happy'endem. Jednak po siedemnastu latach ciągnięcia życiowej egzystencji jestem zmuszona zmienić zdanie. Życie to wcale nie scenariusz, a ciągła tułaczka.
Jestem Isabella i mam dar. Podobno. Biorę do ręki ołówek i przelewam to co widzę na kartkę. Jednak nie wiążę z tym większej przyszłości, bo oprócz tego moją pasją jest football. Piłkę zaczęłam trenować odkąd skończyłam dziesięć lat. Mój starszy brat poprosił mnie bym zagrała z nim i jego kilkoma kolegami, bo brakuje im zawodnika. I tak zaczęła się moja wielka przygoda ze sportem.
Nie jestem jak większość dziewczyn, które grają w piłkę. Nie ścięłam włosów i nie zachowuje się jak facet. Nadal jestem kobietą, choć gram lepiej od niektórych mężczyzn. - Błyszczysz! - Wołają po meczu, a ja tylko się uśmiecham i olewam ich zaloty. Nie, że jestem nieśmiała czy coś. Po prostu cały mój wolny czas pochłaniają lekcje rysunku na które posyła mnie ojciec w nadziei, że się nawrócę i według jego słów przestaną być tą straszną "chłopaczorą", a ja grzeczna dziewczynka muszę na nie biegać. Zaraz po tym zajmuję się grą, a na końcu poświęcam się przyjaźni. Tak, wiem. Wzbudza to tylko pusty śmiech, że ciągle zajęta Bella ma czas na spotkania towarzyskie. Ale Mary Alice Brandon jest ze mną odkąd pamiętam. Zanim przyszłyśmy na świat teoretycznie już się znałyśmy. Nasze matki były najlepszymi przyjaciółkami.
Jestem pewna, że gdzieś tam na górze popełniono największy błąd. W naszych żyłach powinna płynąć ta sama krew. Czujemy się jak siostry, choć to tylko pojęcie względne. Gdyby nie ona prawdopodobnie byłabym tak samotna jak jedna łza spływająca czasem po moim policzku.
Moja mama miała depresję. Gdy miałam piętnaście lat popełniła samobójstwo. Renee bezpowrotnie zabrała ze sobą jakąś cząstkę mnie. Jestem pewna, że gdyby wiedziała co czyni, zastanowiła by się choć chwilę dłużej nad tym co robi. Kiedyś było wspaniale. Gdy tylko świt nastawał, byłam budzona ciepłymi słowami, kubkiem parującej herbaty i maminymi ciasteczkami. Z godziny na godzinę, jednak Renee w duszy było co raz ciężej. Co raz mniej mówiła w końcu zupełnie przestała ze mną rozmawiać. Smutek na stałe zagościł na jej twarzy. Pewnego ranka nie przyszła mnie powitać.
- Obiecaj mi, że będziesz pisać. Obiecaj! - Alice patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Jakże mogłabym jej odmówić.
- Obiecuję. Przecież wiesz, że bez Ciebie nie istnieję - Dostała ode mnie lekkiego kuksańca w bok, na co zareagowała cichym chichotem. Zawtórowałam jej, w międzyczasie wpychając do torby zapas ołówków i kilka kartonów, nuż zachce mi się rysować.
- Bells. Tylko ja Cię proszę, no. Nie zakładaj tej obciachowej kiecki, którą dostałaś od Angeli na urodziny. Chyba nie chcesz odstraszyć od siebie wszystkich facetów z okolicy? - Niech to! A chciałam się w nią ubrać
- Tak Ci zazdroszczę! - Alice majestatycznym ruchem przemierzyła odległość między nami i wygrzebała z mojej torby podróżnej "obciachową sukienkę", rzucając ją w najdalszy kąt pokoju.
- Hej! Oszalałaś?! Lubię ją, jest taka... - Przyjaciółka wybrednie pokręciła nosem
- Totalnie beznadziejna oczywiście? ... Wracając do tematu. Tak Ci zazdroszczę! Jedziesz na obóz piłkarski do Barcelony. Tam wkoło będzie tyle rozpalonych facetów, którzy będą gotowi co rusz zdejmować koszulki i pot im tak seksownie będzie spływał po umięśnionym torsie i OCH! - Alice pokazowo zaczęła mdleć, wydając przy tym ciche jęki. Postanowiłam zniszczyć tą melodramatyczną scenę mojej przyjaciółki
- Um, zapomniałam Ci powiedzieć, że tam nie będzie żadnych mężczyzn bez koszulek. A tak na wszelki wypadek dodam, że to tylko obóz dla dziewcząt.
- Możesz powtórzyć? - Alice prawdopodobnie właśnie przeżywała wewnętrzny zawał serca - Albo nie. Nie słyszę Cię - Zakryła uszy dłonią, odwracając się w drugą stronę.
- Dzieciuch - Mruknęłam. O tak. Alice była takim dużym dzieckiem, ale mimo to była najwspanialszą osobą, która stąpała po ziemi. Przynajmniej dla mnie taka była i to się liczyło.
-Bells, jak mogłaś! To są wakacje. Powinnaś zaszaleć! Masz siedemnaście lat i miałaś tylko jednego chłopaka!
- Dwóch - wymamrotałam.
- Uch, Taylor się nie liczy! Byliście parą, umm ... ile to było? - Słyszałam jak pracują trybiki w jej móżdżku.
- Dwa dni, Alice. Całe, długie dwa dni.
- Czy wy przez te długie dwa dni doszliście chociaż do drugiej bazy? - Zamknęła usta, by po chwili znów je otworzyć - Czy Ty w ogóle się kiedykolwiek całowałaś, kobieto?
- O Boże, daj mi spokój. Czy muszę Ci się zwierzać...- Jej wymowne spojrzenie - Teraz muszę?
- Bello, ja też mam siedemnaście lat, a zaczęłam się całować gdy miałam... - Nie każ mi tego słuchać.
- Nie chcę tego słuchać. Całowałam się, okey? I skończmy ten temat, wreszcie. - Wyjąkałam - Moja mądra siostrzyczka zauważyła chyba, że moja twarz płonie, więc więcej się nie odezwała. W ciszy pakowała wybrane przez siebie bluzki do mojej torby, które napewno nie były w zupełnie moim stylu.
Alice spojrzała na zegarek po czym gwałtownie z piskiem podskoczyła.
- O Boże! Za dwie godziny idę z Mikiem na rower. Muszę lecieć. Wpadnę wieczorem! - Wyleciała szybko z mojego pokoju, przelotnie muskając mnie w policzek.
Alice ma chyba rację. Mam siedemnaście lat, a przez ten cały czas skupiałam się na karierze i na tym czego chce ojciec. Grzecznie chodziłam na lekcje rysunku i byłam wzorową uczennicą. Czyżby najwyższy czas wziąć w ręce własne życie i zacząć nim kierować? Zacznę od teraz.
Podniosłam luźną, białą sukienkę w czarne groszki od Angeli i upchałam ją na dnie torby, tak by Alice jej nie dojrzała. Pogłaskałam czule chudą twarzyczkę mojej przyjaciółki, uśmiechającą się do mnie ze zdjęcia.
Lubię Cię mieć przy sobie. Na zawsze.
Moje dłonie wykonywały lekkie linie, prowadzone przez ołówek, a karton wypełniał się wytworem mojego umysłu. Dzisiejszy temat? Uczucie. Instruktorka kursu, Madame Makayla, prostolinijnym krokiem przemierzała salę, co chwilę zatrzymując się koło jednego z przyszłych malarzy, chwaląc lub mówiąc swe zastrzeżenia.
- Isabello, wspaniałe. Doprawdy wspaniałe. Poczułam jej rękę na swoim ramieniu. Miała przyjemny dotyk - Spróbuj rozluźnić pociągnięcie. Niech ołówek sam Cię prowadzi. Bądź mu oddana i posłuszna. - Odeszła, a długie włosy powiewały za nią, pozostawiając w powietrzu zapach wanilii.
- Kończymy na dzisiaj, moi drodzy. Dziękuję wszystkim i życzę weny - Powiedziała melodyjnym głosem, któremu towarzyszyły brzęczenia jej wielu bransoletek zawieszonych na nadgarstkach. Pozbierałam ołówki i kartony, chowając wszystko do torby i za chwilę cała obładowana skierowałam się do stołówki.
Przy wejściu zastałam Erica, który w przebraniu ryby paradował po jadalni wykrzykując - Jedz ryby, żyj dłużej! - i co chwilę potykając się o własne nogi. Eric Yorkie był chłopakiem, który za swój cel życiowy obrał umówienie się ze mną na randkę. Lubiłam go, ale tylko jako kolegę. Zupełnie nie był w moim stylu, także traktowałam go na dystans. Gdy tylko mnie ujrzał szybko skierował się w moim kierunku.
- Cześć Bells! Daj pomogę Ci - Wyrwał mi z ręki szkicowniki i torbę, dumnie krocząc u mego boku.
- Och, Eric nie trzeba, naprawdę -Wiedziałam, że moje modły na nic się nie zdadzą. Bo była to codzienna procedura, że mój prześladowca dopadał mnie w stołówce i wyręczał we wszystkim co się tylko da.
-Słuchaj, teraz napewno mi nie odmówisz. Mam plan na dzisiejszy wieczór. Pogramy razem w super nożną piłkę! Co Ty na to?
Nazwanie footballu "super" było wołaniem o pomstę do nieba z wielkim niedomówieniem. Nie było na świecie czegoś wspanialszego. Czegoś, czego równie wielce mogłam wielbić. Rozmarzyłam się.
- Bello? Jesteś tam? - Chłopak szczerze zaniepokoił się moim nagłym odpłynięciem.
- Umm , Eric. Z wielkim bólem serca jestem zmuszona Ci odmówić. - Chciałam przekazać mu to jak najłagodniej, by nie poczuł się zbytnio urażony. - Wieczorem jestem umówiona z Alice, a pozatym szykuję się do wyjazdu...
- Bells! Daj się namówić. Tylko dzisiaj. Zrób wyjątek! Tyle razy już mnie olałaś.
Jestem wredna wiem, a odmawianie kolejnym amantom sprawia mi niesamowitą frajdę.
- Umm, Eric odmawiam Ci w nadziei, że dasz sobie wreszcie spokój. Rozejrzyj się. Tyle dziewczyn dookoła. Napewno nie jestem wyjątkowa, a tak pozatym...
- Nie mam u Ciebie szans. To ja już pójdę. - Eric oddalił się z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Właściwie to poczłapał, bo tylko tyle umożliwiał mu strój fish-mana. Poczułam się wrednie. On naprawdę próbował, a ja na to nie zwracałam uwagi. Nawet na duchu nie podniosło mnie to, że jutro cała sytuacja się powtórzy. Eric niezrażony znów zasypie mnie kolejnymi randkowymi propozycjami, a ja ponownie mu odmówię. Taka kolej rzeczy. Gdy tylko zjadłam sałatkę grecką, którą sobie zamówiłam, postanowiłam zrobić mojej maleńkiej Alice niespodziankę. Wsiadłam do Marcedesa, którego ojciec kupił mi na urodziny, nie chcąc bym jeździła starym poczciwym Chevroletem i skierowałam się do mojego drugiego domu na przedmieściach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mitake
Stały Bywalec
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 320
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ztamtąd Płeć:
|
Wysłany: Czw 2:13, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
To jest miniaturka, czy NZ? Bo wygląda jak NZ, a nie otagowałaś. Otaguj proszę.
Podoba mi się styl, w jakim jest napisane opowiadanie. Czyta się bardzo miło i dość lekko.
A co do kanonu, to rozumiem że poszedł się schować i zostały imiona. Wiesz... jakoś nie wyobrażam sobie Izabelli Swan w postaci piłkarza. DOBREGO piłkarza *zamyka oczy próbując zobaczyć w głowie Bellę z piłką* hehe... Dobra, nieważne.
Gdzieś na początku wspomniałaś coś o jakimś bracie. A potem poszedł w zapomnienie. Ładnie to tak, bez żadnej nawet uwagi na jego temat?
Ogólnie tekst jest przyjemny. Może nie powala jakoś specjalnie, (chociaż ta Bella z piłką...) ale czyta się bardzo miło. Mam nadzieję, że będzie jakaś kontynuacja.
Pozdrawiam i życzę Wena
Mitake
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Egoistka
Uzależniony
Dołączył: 24 Lip 2009
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczecin Płeć:
|
Wysłany: Czw 11:47, 13 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Po pierwsze:
prostolinijny - «postępujący w sposób uczciwy, szczery i otwarty; też: świadczący o takich cechach»
Krok nauczycielki rysunku nie może być prostolinijny.
Chyba, że się mylę.
Trochę się gubię w twoich dialogach, bo raz mówi coś Bella, a po myśliniku piszesz wypowiedź Alice, zamiast dodać : powiedziałam, odparowałam, stwierdziłam po zastanowieniu, etc.
Fabuła - w porządku. Trudno ocenić, bo się zaczyna. Pozwolisz, że potem o tym napiszę.
Pozdrawiam - E.
P.S. Co robi Mitake o 2:13? Wyśpij się dziewczyno
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Egoistka dnia Czw 16:21, 13 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
shige
Obserwator
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć:
|
Wysłany: Pon 23:16, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
hm, kropki. kropki. kropki.
Źle zapisane dialogi, zapominasz o interpunkcji na końcu zdania. Nieładnie tak.
Tak mi się wydaje... Mary Sue?
Bogata, wyśmienita piłkarka, urodzona malarka, nie może opędzić się od adoratora. Nie czuję tego, w niczym nie mogę poczuć tej postaci. Jest zbyt plastikowa. Jak dla mnie, może innym będzie wzorem.
Nie oglądałam Zmierzchu ani nie czytałam. Jeśli bohaterka w książce jest aż taką idealną, to wybacz, że Ciebie o to posądzam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
polly
Administrator
Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z piekła Płeć:
|
Wysłany: Wto 9:13, 18 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Brak odpowiedniego oznaczenia. Proszę dostosować do regulaminu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez polly dnia Wto 9:34, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sonea
Fanatyk
Dołączył: 03 Lip 2009
Posty: 1071
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Świat. Płeć:
|
Wysłany: Nie 18:56, 23 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ja w tym momencie zgodzę się z moją przedmówczynią. (Nie chodzi o polly! ;D) Tekst wydaje się być w porządku, ale sama fabuła już mnie razi. Nigdy nie byłam w stanie przyzwyczaić się do opowiadań, w których wszystko jest idealne.
Ale spokojnie, nie zrażaj się.!
Ave Wena,
Sonea.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|